Iguazu
Do wodospadu w strugach deszczu

Autorka: Anna Kiełtyka
Graganta del Diablo, to sieć metalowych kładek zawieszonych nad sercem wodospadu. Stoję frontem do spadających mas wody, co daje efekt, jakby ta woda miała mnie zaraz pochłonąć...
fot: Anna Kiełtyka
Iguazu. Do wodospadu w strugach deszczu
Do wodospadów mam jeszcze spory kawałek drogi, a już słychać huk opadającej wody i czuje się lekkie drżenie ziemi. Chyba tylko podekscytowanie, że zobaczę niesamowite zjawisko, pchało mnie do przodu w środku tej okropnej ulewy.
To już 10 lat! Materiał został zamieszczony w naszym portalu ponad dekadę temu.
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!

Oto trzy powody dla których warto zastanowić się nad zwiedzaniem Argentyny autobusem.

Po pierwsze wielkość, czyli rozmiar, ma znaczenie. Autobusy są duże, piętrowe, z wielkimi rozkładanymi, wygodnymi fotelami, z podstawkami pod nogi. Po drugie obsługa, czyli ?woda, cola, wino a może whisky??. Steward autobusowy jest schludnie ubrany, zawsze uśmiechnięty i pomocny, rozdaje tacki z jedzeniem, proponuje coś do picia, przynosi koc czy poduszkę pod głowę. Po trzecie ? najnowsze filmy na dvd, czyli Box Office na kółkach. Nowości prosto z kina, po angielsku z hiszpańskimi napisami umilają najdłuższą podroż.  Oczywiście takie wygody nie są tanie, ale bardzo drogie też nie, zważywszy na to, że dzięki takiej nocnej podroży oszczędza się pieniądze na nocleg i co najmniej dwa posiłki, o kinie nie wspominając. Nie jest więc tak źle. Z Buenos Aires do Puerto Iguazu jedzie się 14 godzin.

Puerto Iguazu to małe miasteczko niedaleko granicy z Brazylią, z kilkoma zakurzonymi drogami, paroma restauracjami, sklepami i prawdziwym oceanem turystów. Ludzie z całego świata przyjeżdżają zobaczyć jedyną atrakcje miasta, jeden z największych na świecie wodospadów ? Iguazu.

Wysiadając na dworcu autobusowym czuję się trochę jak w samym środku wielkiej agencji turystycznej. Na każdym wolnym skrawku ściany wiszą oferty biur podroży oferujących zwiedzanie wodospadów na co najmniej pięć sposobów (dżipem, łodzią, motorówką, rowerami, amfibią?). Mnóstwo stoisk firm przewozowych (to akurat standard, w większości krajów ameryki południowej przewoźnikami są prywatne firmy) i kolorowe sklepy z pamiątkami.

Wychodzę z budynku wprost na główną drogę, przypominającą nasze wiejskie dróżki. Bez problemu znajduję guest house w przystępnej cenie, liczba budynków noclegowych na kilometrze kwadratowym jest co najmniej imponująca. Jest wcześnie rano, jeszcze przed śniadaniem zwiedziłam prawie całe miasto, jadę wiec zobaczyć największą atrakcję tego miejsca ? mam zamiar spędzić cały dzień na wodospadach. Oczywiście można skorzystać z ofert biur podroży, ale ja wole pojechać na własną rękę. Tak jest zawsze lepiej, będę chciała zostać dłużej, zostanę. Będę chciała wrócić wcześniej ? choć nie sadzę ? to wrócę.

Dojazd na wodospady to łatwizna. Miejski autobus odjeżdża z dworca co pół godziny. Podroż trwa jakieś 30 minut, dojeżdża się pod samą bramę parku. Bilet na cały dzień kosztuje 60 peso. Niestety, zaraz po przejściu przez bramę wejściową, podekscytowana, z biletem w ręku, zostałam całkowicie znokautowana przez? pogodę. Chmury pojawiły się z nikąd, ochłodziło się i lunęło jak z cebra. Razem z innymi turystami schowałam się pod daszkiem restauracji. Najgorsze, że wcale nie zapowiadało się, że zaraz przestanie. Jestem w  japonkach, szortach i cieniutkiej bluzie, ale nie mam zamiaru rezygnować. Zawrócić teraz, po przekroczeniu bramy, po zapłaceniu za wstęp?

Czytaj dalej - strony: 1 2

Poczytaj więcej o okolicy:

 
Dodaj komentarz
(Dozwolone typy plików: jpg, gif, png, maksymalny waga pliku: 4MB.)
(wymagany, niepublikowany)
Wszystkie materiały zamieszczone na naszym portalu chronione są prawem autorskim. Możesz skopiować je na własny użytek.
Jeśli chcesz rozpowszechniać je dla zysku bez zgody redakcji i autora – szukaj adwokata!
Zamknij