Saas-Fee
Ekologiczny patent na góry

Autorka: Anna Ochremiak
Tu wszystko jest dla turystów. Nawet zegar na kościelnej wieży dostosował się do rytmu wypoczywających aktywnie: idzie spać o dziesiątej wieczorem i budzi się (i innych) do życia o siódmej rano.
fot: Anna Ochremiak
Saas-Fee. Ekologiczny patent na góry
Najprościej ? wyjechać którąś z kolejek w góry i zejść do doliny kontemplując widoki. Szlaki są dobrze oznakowane i dobrze wydeptane. Można, płajami, okrążyć dolinę, być w górach, a iść prawie po równym podziwiając zmieniające się panoramy.
To już 10 lat! Materiał został zamieszczony w naszym portalu ponad dekadę temu.
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!

Głęboką, wciśniętą między góry doliną wjeżdżamy na wysokość 1800 m n.p.m. Czy to autobusem, czy to samochodem – wszystko jedno – i tak pojazd trzeba zostawić na rogatkach miasta. Dalej tylko pieszo, albo elektrycznym wózkiem.

Elektryczne wózki rozwożą gości do hoteli i pensjonatów, dostarczają towar do sklepów, elektrycznym pościgowym wózkiem porusza się policja… Żadnych spalin. Reszta spaceruje na piechotę, czasem przejedzie rower, czasem hulajnoga… To miejsce dla jednych jest celem, dla innych tylko przystankiem, bazą wypadową. Latem dla wycieczkowiczów, zimą dla narciarzy.

Wokół białe „rogi”

Miejscowość otaczają wiecznie białe szczyty Alp Pennińskich – rogi. To taka przypadłość w Alpach: tak jak w okolicach Mount Blanc większość to igły (aiguille), kilka dolin dalej zęby (dents), tu dominują rogi  (Horn). Tylko schowana w chmurach tajemnicza Katedra (Dom – 4545 m n.p.m.) jeden z najwyższych szczytów wśród 48 szwajcarskich czterotysięczników, dumnie łamie regułę.

Nad głową ruch, jak na Marszałkowskiej

Elektryczne kolejki linowe dowożą tam, dokąd znaczna większość turystów nie weszłoby na własnych nogach: tu, na wysokości 3500 m w środku lata trwa sezon narciarski. Nieco niżej spękany jęzor lodowca Fee spływa do doliny. Jego czoło, podtopione przez ocieplenie klimatu, groźnie zwisa nad zieloną halą, na której pasą się dzikawe kozy i poznaczone kolorową farbą owce. Przy odrobinie szczęścia zobaczymy wolnego świstaka. A jeżeli wiemy gdzie mieszka, znajdziemy nieszczęśnika, który będzie jadł z ręki. Na zdjęciu wyglądają tak samo.

Kolejką na spacer

Najprościej – wyjechać którąś z kolejek w góry i zejść do doliny kontemplując widoki. Szlaki są dobrze oznakowane i dobrze wydeptane. Można, płajami, okrążyć dolinę, być w górach, a iść prawie po równym podziwiając zmieniające się panoramy. Można wedrzeć się w krainę wiecznego śniegu – na dwa czterotysięczniki (Alalinhorn – 4027 m n.p.m. i Alphubel – 4206 m n.p.m) wyznaczono letnie szlaki. To już jednak wyzwanie dla zaawansowanych, lepiej iść z przewodnikiem.

Zegar śpi z turystami

Samo Saas-Fee, bo mowa o miasteczku wciśniętym między góry Wallis – najbardziej górskiego ze szwajcarskich górskich kantonów – żyje dla turystów i z turystów. Zamieszkamy tu w standardzie od pensjonatu do pięciu gwiazdek. Nawet zegar na kościelnej wieży dostosował się do rytmu wypoczywających aktywnie: idzie spać o dziesiątej wieczorem i budzi się (i innych) do życia o siódmej rano. Brak sprzętu? Sklepów sportowych więcej niż spożywczych.  Nie chcemy kupować? Wypożyczymy. Dobre buty na cały dzień za 15 franków (ok. 50 zł).

A wady? Są. No… nie jest tanio.

Poczytaj więcej o okolicy:

 
Dodaj komentarz
(Dozwolone typy plików: jpg, gif, png, maksymalny waga pliku: 4MB.)
(wymagany, niepublikowany)
Wszystkie materiały zamieszczone na naszym portalu chronione są prawem autorskim. Możesz skopiować je na własny użytek.
Jeśli chcesz rozpowszechniać je dla zysku bez zgody redakcji i autora – szukaj adwokata!
Zamknij