Przehyba
Jakie znaki, takie szlaki
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Przed schroniskiem jest węzeł szlaków turystycznych i Drogi Papieskiej. Te turystyczne w opłakanym stanie? Interesuje nas czerwony szlak. Znaczek wskazuje czas przejścia na Dzwonkówkę: 2 godziny ? bzdura! Nawet szybkobiegacz tego nie dokona. Zastanawiam się czy ?czasy? wyznaczali maratończycy górscy, czy może dwie różne grupy o różnych możliwościach? Na rozstaju ścieżek znów żadnego oznaczenia. Ktoś wcześniej zaznaczył kierunek na śniegu, ale jak śniegu zabraknie? to należy iść ścieżką w prawo! W lewo, na pewno się zejdzie do jakiegoś przysiółka nad Szczawnicą?
Dalej droga fajna, ale przez las. Nie ma widoków. Idziemy przez szczyt Skałka (stoi tu trójnogi, betonowy? nie wiem jak ?to? nazwać), a potem bardzo ostrym i kamienistym zejściem, często blokowanym przez wiatrołomy, schodzimy na Przełęcz Przysłop. I tu mamy trzy drogi do wyboru ? znów oznaczeń żadnych! Na czuja skręcamy w lewo, w las, i odnajdujemy czerwone znaki. Jeszcze kawał drogi zanim dotrzemy do osiedla Przysłop. To najładniejsze miejsce na całej trasie, ale już mało czasu, żeby sobie posiedzieć. W środku osiedla obelisk upamiętniający walki w czasie II wojny światowej. Znów rozwidlenie dróg, i znów szlak zginął! (w tym miejscu należy skręcić w lewo). Czy tylko ja mam takie odczucia, że najbardziej zaniedbane szlaki wiodą właśnie przez Beskid Sądecki?
Krzyżówka nad Bereśnikiem. Lepiej zapomnieć: znaki zniszczone, brud? Zostawiamy szlak czerwony i schodzimy żółtym do schroniska pod Bereśnikiem. Tutaj z kolei ktoś uprzejmy włożył znak informujący między konary drzewa, ale kierunek pomylił? Sprzed schroniska jest przepiękna panorama na Małe Pieniny, Pieniny i Tatry. Dzisiaj Tatr nie widać ale miałam już przyjemność oglądać je z tego miejsca. Schronisko jest bardzo sympatyczne. Przed budynkiem stoliki, ławeczki, studzienka z wodą ? można umyć buty po beskidzkim szlaku. Można też smacznie zjeść.
Jeszcze nie tak dawno schodziło się spod Bereśnika do Szczawnicy przez Bryjarkę, gdzie stoi metalowy krzyż z 1902 r., a ze wzgórza roztaczają się piękne widoki na Szczawnicę i okolicę. Dziś łąka jest zagrodzona i trzeba schodzić paskudną drogą wokół osiedla Języki. Dopiero z jego dolnej części da się wejść na ten niewielki szczyt. Bryjarkę dobrze widać ze Szczawnicy ? to popularny cel wycieczek kuracjuszy.
Nawiązując do tematu szlaków turystycznych, ruszając na Bereśnik po drodze na przeciwko zabudowań zatrzymuję mnie ubijający zapach wydobywający się prawdopodobnie z pobliskiego gospodarczego budynku. Zbliżając się do tych zabudowań, myślałem że jest to Bacówka, lecz brak jakichkolwiek znaków wykluczyły moje domysły. Idąc dalej spostrzegłem na drzewie zawieszona informację o kierunku jaki należy obrać, aby dojść na upragnioną Bacówkę. Po jakimś czasie docieram do celu. Nie mogąc nacieszyć się widokami Bacówki oraz wszystkiego co ją otacza, altana z grillem oraz wskazówki -2minuty pieszo lub 20 sekund biegiem -pomyślałem, miał ktoś poczucie humoru. Wchodząc do Bacówki na wysokości tarasu uderzył mnie niesamowity fetor, smród dochodził z łąki.
W związku z tą sytuacją czym szybciej wszedłem do środka nie musiałem wkładać dużo wysiłku, już po chwili przez okno zauważyłem jak rurą na łączkę z pod okna Bacówi wypływają fekalje. Gratuluję pomysłu i w imieniu własnym oraz innych pragnę podziękować za te zagrodzenie łączki, teraz to układa się w logiczną całość- bynajmniej mnie uchroniło to ,że nie wdepnąłem w to g…. .
Ja odwiedziłem to miejsce w styczniu 2011r nie wiem jak było do tej pory, nie wyobrażam sobie jak tam jest w lecie na tym tarasie, ja w każdym bądź razie życzę wszystkim smacznego. Jeżeli chodzi o mnie to ta wyprawa nauczyła mnie, że jeżeli przyjdzie mi do głowy napić się bezpośrednio ze źródełka krystalicznie czystej wody, to najpierw sprawdzę wyżej czy ktoś nie stoi z „rozpiętym rozporkiem”- pojmowanie tak ekologii i rezerwatu w/g mojej oceny jest skandaliczne.
Poruszyłeś ciekawy temat. Czyli jak te proste sprawy są regulowane. Pozwolę sobie przedstawić moje zdanie na to zagadnienie.
Po pierwsze- kto jest właścicielem większości schronisk? Brawo. PTTK. I cóż z tego wynika dla tych mniej reprezentatywnych. To, że beneficjent, czyli faktyczny właściciel do minimum ogranicza nakłady inwestycyjne. Te, które unieść może osoba dzierżawiąca obiekt, są raczej niewielkie. Czemu? Bo kwota czynszu dzierżawnego jest raczej (co sprawdziłem) nie do wyobrażenia dla przeciętnego zjadacza szlaków. A, że cisza w tym temacie- to dlatego, że nikt sobie pętli na szyję nie założy- i nie zaryzykuje zerwania umowy.
Po drugie. Znam drogę prowadzącą na Bereśnik, tak samo jak naprawdę każdą, do każdego obiektu w Beskidzie Sądeckim. I jeśli ktoś ma wyobraźnię to niech sobie wyobrazi wjazd do tych obiektów beczkowozów asenizacyjnych, zwłaszcza w zimie.Pozostaje minimalizowanie negatywnego oddziaływania. Np. bakterie. Co i tak nie rozwiązuje całkowicie problemu. Znam pewne „inne” rozwiązania stosowane przez różne obiekty, i naprawdę, są one dość dyskusyjne. Zdziwili by się Państwo jakie schroniskowe sławy mają coś na sumieniu.
Po trzecie. Mają na sumieniu dzięki nam turystom. Pamiętam taką ideę, według której swoje śmieci grzecznie znosiliśmy na dół. Do kubła np. na przystanku PKS. A teraz, jak zauważyłem, z grupy 30 osób nocującej w schronisku, tylko ja i moja córka, tak robimy. Reszta turystów równo wali resztki chleba, podpaski, butelki i puszki i inne swoje (podkreślam- swoje) śmieci- czasem nawet nie do kosza.
Znam wielu gospodarzy schronisk- obecnych i byłych, i powiem wprost: nie tylko oni ponoszą odpowiedzialność za taki, a nie inny stan rzeczy w schroniskach. Ponosi ją też właściciel i my- użytkownicy, czyli turyści. Naprawdę, z tego co mi gospodarze opowiadali, na temat tego co potrafią zrobić niektórzy turyści, można by niezły horror napisać.
Nie lubię internetowych dyskusji, bo są bezosobowe, jednak mam nadzieję, że część z nich nie będzie jałowym biciem piany, ale coś zmieni, coś pokaże i do dobrych zmian doprowadzi.
Prawdą jest, że świadomość ekologiczna właścicieli schronisk woła o pomstę do nieba. Ale też – prawdą jest, że ci, którzy chodzą po górach traktują górskie szlaki jak osiedlowe ulice, na które ktoś przyjdzie i je posprząta. Jeszcze kilka lat temu wychodząc w góry brałem ze sobą reklamówkę i zbierałem śmieci porzucone na szlaku. Znosiłem je na dół i wrzucałem do kosza na przystanku czy gdziekolwiek. Teraz przestałem to robić. Dlaczego? Bo musiałbym nosić chyba drugi plecak.
„Krystalicznie czystej” wody z potoku nie pijam od lat, jeśli wiem, że gdzieś w górze jest schronisko. Niestety. Co można zrobić? Chyba tylko uczyć własne dzieci, bo za uczenie cudzych można odebrać tylko nieprzyjemną wiązankę. Jeszcze kilka pokoleń i będą w większości.
Nazwa Przechyba nie występuj – to błąd ortograficzny. Cytat na początku wzięty jest z Wikipedii, która w tym zakresie się również myli. Prawidoła nazwa, to Przehyba i jest to jedyna prawidłowa nazwa.) Pisząc artykuł korzystając z Wikipedii – błąd jest powielany.