San Juan Chamula
Katolicyzm oraz indiańskie rytuały

San Juan Chamula leży w meksykańskim stanie Chiapas. W czasach prekolumbijskich było ważnym ośrodkiem ludu Tzotzil. To jedna z dwu czy trzech osad niemal nieskażonych przez hiszpańskich najeźdźców.
fot: Cezary Rudziński
San Juan Chamula. Katolicyzm oraz indiańskie rytuały
Tutejsi mieszkańcy posługują się od pokoleń głownie swoim językiem. A blisko 60% ludności, w tym niemal 90% dzieci w wieku do 9 lat w ogóle nie mówi po hiszpańsku.
  • San Juan Chamula. Katolicyzm oraz indiańskie rytuały
  • San Juan Chamula. Katolicyzm oraz indiańskie rytuały
  • San Juan Chamula. Katolicyzm oraz indiańskie rytuały
  • San Juan Chamula. Katolicyzm oraz indiańskie rytuały
  • San Juan Chamula. Katolicyzm oraz indiańskie rytuały
  • San Juan Chamula. Katolicyzm oraz indiańskie rytuały
  • San Juan Chamula. Katolicyzm oraz indiańskie rytuały
  • San Juan Chamula. Katolicyzm oraz indiańskie rytuały
  • San Juan Chamula. Katolicyzm oraz indiańskie rytuały
  • San Juan Chamula. Katolicyzm oraz indiańskie rytuały
To już 10 lat! Materiał został zamieszczony w naszym portalu ponad dekadę temu.
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!

Fotografowanie zabiera duszę

Niestety, fotografowanie wewnątrz świątyni jest wykluczone. Przy czym ? ostrzeżono mnie ? próba może okazać się niebezpieczna nie tylko dla zdrowia, ale nawet życia. Bo, według tutejszych wierzeń, utrwalone na zdjęciach wizerunki ludzi mogą ?zabrać? fotografowanym duszę oraz przeszkodzić w skuteczności modłów. Niechęć mieszkańców do ich fotografowania dotyczy zresztą także miejsc poza kościołem. W żaden sposób nie udało mi się np. uzyskać na to zgody czterech starców w wełnianych opończach niemal do ziemi. A kilka zdjęć, na których zdołałem utrwalić kilka scenek, kobiet, a zwłaszcza dzieci, wykonałem z zaskoczenia.

Indiańska autonomia

San Juan Chamula położone jest w meksykańskim stanie Chiapas na wysokości 2260 m n.p.m. W czasach prekolumbijskich było ważnym ośrodkiem ludu Tzotzil. Po hiszpańskim podboju Nowego Świata stało się w 1524 roku, na kilka lat, własnością historyka Bernala Diaza del Castillo. W 1867 roku było miejscem indiańskiej rebelii na podłożu religijnym i kastowym. A w 1994 jednym z centrów rewolucyjnego ruchu wyzwolenia Indian EZNL, w rezultacie którego uzyskało autonomię. Miasteczko żyje z rolnictwa i hodowli, a także rękodzieła i turystyki. Jest bowiem chętnie odwiedzane, gdyż słynie z wierzeń i obrzędów religijnych stanowiących mieszaninę katolicyzmu oraz starych rytuałów indiańskich. Przy czym przywiązanie mieszkańców do religii rzymskiej, przynajmniej takiej, jak ją rozumieją i praktykują, jest na tyle silne, że ci z nich, którzy pod wpływem działalności misyjnej Świadków Jehowy zmienili wyznanie, musieli opuścić tutejszą wspólnotę i w ogóle miasteczko. Leczeniem  mieszkańców zajmują się przede wszystkim szamani, m.in. wypędzając z ciał chorych demony i stosując zioła oraz minerały. A jako oczyszczający organizm środek wymiotny służy m.in. ? Coca Cola.

Targowe centrum

Oprócz wspomnianych uroczystości świątecznych i procesji, ciekawe są podobno również tutejsze coniedzielne jarmarki. Jestem tu jednak w dzień powszedni i parę straganów w rynku nie zasługuje na uwagę. Ale w pobliżu tego miasteczka znajduje się wieś innych potomków Majów ? Zinacantá. Jest w niej również spory, chociaż gorzej zadbany z zewnątrz kościół. Z wejściem głównym z boku dosyć długiej nawy i dobudowaną kaplicą z wejściem od środka. Niestety, dotarliśmy tam dopiero tuż przed zmrokiem i był zamknięty, nie udało mi się więc zobaczyć jego wnętrza.

W indiańskim domu

Zostałem natomiast zaproszony do zamożnego, w tutejszej skali, domu. Kamiennego, otoczonego wraz z zabudowaniami gospodarskimi murem. Z wiejskim indiańskim wyposażeniem wnętrza oraz dużym paleniskiem w jednej z izb, na którym gospodyni przy pomocy innej Indianki przygotowywała na otwartym ogniu, w tej kuchni na kamieniach, ale bez komina, podpłomyki na wieczerzę. A inna, młoda Indianka bardzo troskliwie chroniła, całkowicie je zasłaniając, niemowlę noszone w chuście na plecach zarówno przed obiektywem fotoaparatu, jak i przed wzrokiem obcych. Dlatego, aby nie zostało ono, zgodnie z tutejszymi wierzeniami, ?zauroczone?. Ale kilkuletnie dzieciaki nie podlegają już takiej ochronie. Udało mi się więc zrobić im kilka zdjęć.

Czytaj dalej - strony: 1 2

Poczytaj więcej o okolicy:

 
Dodaj komentarz
(Dozwolone typy plików: jpg, gif, png, maksymalny waga pliku: 4MB.)
(wymagany, niepublikowany)
Wszystkie materiały zamieszczone na naszym portalu chronione są prawem autorskim. Możesz skopiować je na własny użytek.
Jeśli chcesz rozpowszechniać je dla zysku bez zgody redakcji i autora – szukaj adwokata!
Zamknij