Lizbona
Miłość od pierwszego wejrzenia
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Drogą wodną jest tam dziesięć kilometrów, stąd też przeprawa trwa relatywnie długo, bo dokładnie pół godziny. Z pokładu promu, zdaje się nieśpiesznie płynącego, w blasku wschodzącego słońca, słabszego niż hiszpańskie czy włoskie, przefiltrowanego wilgotnym morskim powietrzem, ale nie śródziemnomorskim lecz oceanicznym, rozlega się panorama miasta, tak w historycznej przenośni jak całkiem dosłownie usadowionego tam, gdzie Atlantyk spotyka Europę, gdzie kończy się ląd a zaczyna morze, owo dziejowe przeznaczenie Portugalii. Miasta jak chce tradycja rozsiadłego na siedmiu wzgórzach, miasta o białej, a właściwie matowo-pastelowej barwie zabudowy, tudzież delikatnie jasnobłękitnym odcieniu nieba.
Portugalska oryginalność
Jak przystało na stolicę kraju oddaje Lizbona najdokumentniej wszystkie wielce oryginalne cechy Portugalii, mocno odróżniające ten kraj względem sąsiedniej Hiszpanii, od której Portugalia, mimo bliskości na przykład językowej, jest przecież jakże nadspodziewanie (!) odmienna. Stolica Portugalii, balkonu Europy, kraju odwróconego od niej plecami a zorientowanego na bezkres Oceanu, historycznie skupia w sobie właściwości kilku kontynentów, co dostrzec można już choćby w typie fizycznym jej mieszkańców, nierzadko noszących rozmaite egzotycznie znamiona.
Dzierżąc swe zamorskie domeny przez blisko pięćset lat, znacznie tedy dłużej od Anglii czy Francji, była bowiem Lizbona miastem autentycznie wielorasowym na długo wcześniej zanim dopiero skutkiem głównie powojennych migracji stały się takimi inne metropolie Europy. W Lizbonie czuć powiew ciepła od atlantyckich archipelagów, tchnienie brazylijskiego tropiku i zapach brazylijskiej kawy, żar i gorąc bijące od brzegów Czarnej Afryki, a wszystko to, dopełniane przez wszelkie aromaty i wonności Azji, stapia się w harmonijną i po latynoportugalsku piękną całość.
I portugalska melancholia
Lizbona najdoskonalej oddaje również jedyny w swoim rodzaju portugalski Weltschmerz. Portugalską melancholię, portugalską nostalgię, portugalską tęsknotę, portugalski smutek. Przesycone świadomością wielkich acz nieodwracalnie minionych czasów, kiedy katolicka Portugalia, za sprawą swych nieustraszonych żeglarzy, była pierwszym narodem świata. Czyli krótko mówiąc owe nad wyraz specyficzne komponenty portugalskiej autoidentyfikacji narodowej, które zawierają się w nieprzetłumaczalnym na żaden inny język świata portugalskim saudade, opiewanym z kolei przez równie nieprzetłumaczalną portugalską muzykę fado (Saudades do Brasil em Portugal). I taka jest moja Lizbona. Miasto które pokochałem od pierwszego wejrzenia. Najsmutniej piękne miasto świata.
Dodaj komentarz