Warszawa
Nieśli pomoc powstańcom…

W Warszawie trwa powstanie. Brakuje broni i amunicji. Stany Zjednoczone i Wielka Brytania są gotowe dokonać zrzutów, ale potrzebują zgody Sowietów na lądowanie bombowców na ich terenie. Stalin odmawia...
fot: ARO
Warszawa. Nieśli pomoc powstańcom…
Mijają 52 lata. W sierpniu 1996 r., na skwerze pryz ul. Redutowej odsłonięto granitowy obelisk. Napis głosi: "W tym miejscu nocą 15 sierpnia 1944 roku niosąc pomoc powstańczej Warszawie zginęli członkowie załogi Halifaxa MkII JN926 z 148 dywizjonu bombowego królewskiego lotnictwa brytyjskiego. Cześć ich pamięci".
To już 10 lat! Materiał został zamieszczony w naszym portalu ponad dekadę temu.
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!

Zaledwie półmetrowy ostrosłup, leżący na trawniku przy skrzyżowaniu ulic Wolskiej i Redutowej, przypomina o dramacie, jaki rozegrał się w tym miejscu 15 sierpnia 1944 r.

Pierwsze dni sierpnia 1944 r. Warszawa ogarnięta jest powstaniem. Brakuje broni i amunicji. Dowództwo Armii Krajowej i Delegat Rządu, za pośrednictwem Rządu Polskiego w Londynie, nawołują o natychmiastową pomoc dla walczącej stolicy. Stany Zjednoczone i Wielka Brytania są gotowe dokonać zrzutów, ale potrzebują zgody Sowietów na lądowanie bombowców na ich terenie. Stalin odmawia.

Sytuacja powstańców staje się tragiczna. I wówczas Churchill decyduje się na wysłanie brytyjskich samolotów z baz w południowych Włoszech. Maszyny muszą jednak bez lądowania pokonać drogę w dwie strony, ponad 2800 km. W grę mogą więc wchodzić tylko wielkie czterosilnikowe bombowce: Liberatory i Halifaxy. A i tak ryzyko jest ogromne. Czas lotu od startu do powrotu do bazy obliczony był na 10 do 11 godzin. Każdy samolot wiózł 12 pojemników z bronią i zaopatrzeniem, o łącznej wadze 1800 kg. Lot miał się odbyć w większości nad terytorium wroga. Nad Warszawą lotnicy mieli zejść do poziomu 200 m.

Sierpniowe noce tego roku są w walczącej stolicy jasne i księżycowe. Bezchmurne niebo stwarza dodatkowe niebezpieczeństwo. Jednak pierwszych siedem samolotów, które startują 8 sierpnia, wraca do bazy bez strat. 12 sierpnia startuje 8 samolotów RAF. Znów się udaje. 13 sierpnia wylatuje 28 samolotów. Ale tej nocy nie wraca 6 bombowców. Następnego dnia, 14 sierpnia, wyrusza 26 samolotów. Tylko 12 maszyn zdołało wykonać zadanie. 15 sierpnia alianckie bombowce znów nadlatują nad płonącą Warszawę. Niemiecka obrona przeciwlotnicza pluje ogniem. Na ul. Miodową (na dach dzisiejszej Akademii Teatralnej) spada Liberator. Ginie kanadyjska załoga. Na skwer przy ul. Wolskiej runął Halifaks z angielska załogą. Śmierć poniosło czterech żołnierzy, trzem udało się przeżyć.

Mijają 52 lata. W sierpniu 1996 r., na skwerze pryz ul. Redutowej odsłonięto granitowy obelisk. Napis głosi: W tym miejscu nocą 15 sierpnia 1944 roku niosąc pomoc powstańczej Warszawie zginęli członkowie załogi Halifaxa MkII JN926 z 148 dywizjonu bombowego królewskiego lotnictwa brytyjskiego. Cześć ich pamięci. A płyty na obelisku pochodzą z przedwojennego cokołu warszawskiego pomnika lotnika.

Warto wiedzieć

Między 8 sierpnia a 22 września 1944 roku lotnictwo alianckie dokonało z baz w południowych Włoszech 181 lotów nad Warszawą. 92 loty były skuteczne.

Poczytaj więcej o okolicy:

Dodano: 27 stycznia 2010; Aktualizacja 4 lutego 2021;
 
Dodaj komentarz
(Dozwolone typy plików: jpg, gif, png, maksymalny waga pliku: 4MB.)
(wymagany, niepublikowany)
Wszystkie materiały zamieszczone na naszym portalu chronione są prawem autorskim. Możesz skopiować je na własny użytek.
Jeśli chcesz rozpowszechniać je dla zysku bez zgody redakcji i autora – szukaj adwokata!
Zamknij