Węgry
O nieindoeuropejskim języku bratanków

Lubię ten język. Za jego pewną jakby dzikość, ostrość, pierwotność, surowość. Za egzotykę. Wieje odeń wiatrem Wielkiej Niziny. Tak jakoś dziko i ostro musieli pewnie nawoływać się madziarscy koczownicy zajmujący w 896 roku swą ojczyznę.
fot: Jarosław Swajdo
Węgry. O nieindoeuropejskim języku bratanków
Hódmezővásárhely, miasto w komitacie Csongrád, drugie tam na wielkość po jego stolicy Segedynie, nosi jedną z tych własnych nazw miejscowych, których odczytanie może osobom zupełnie nieznającym języka węgierskiego sprawiać na pierwszy rzut oka pewien kłopot.
Uwaga! Materiał został zamieszczony w naszym portalu już ponad rok temu.
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!

Zatem Sátoraljaújhely to nowe miejsce (nowe miasto) pod namiotem (słow. Nové Mesto pod Šiatrom, niem. Neustadt am Zeltberg). Nazwy węgierskich miejscowości zdają się budzić u Polaków przerażenie (Székesfehérvár, w drodze nad Balaton; Somoskőújfalu, na granicy słowackiej pod Salgótarján). Tymczasem w ich odcyfrowaniu nie ma nic strasznego. Wystarczy je tylko rozczłonkować.

Krótko, długo, miękko

Również sama wymowa węgierska nie jest wbrew pozorom jakoś nadzwyczaj skomplikowana. Jak w każdym języku są oczywista i tutaj dźwięki od razu zdradzające użytkownika. Pierwszy z brzegu przykład to pierwsza litera w alfabecie. Samogłoska „a”. Dźwięk w węgierszczyźnie pośredni między naszym „a” a naszym „o”. Przez obcokrajowca absolutnie niemożliwy do właściwego wymówienia (łatwiej pójdzie z „á”, tj. przedłużonym „a”). Inny taki to fonem oddawany przez literę „ő” (nie należy go mylić z „ö”, wyraźnie odmiennym i stosunkowo bliskim temu w języku niemieckim). Można by tu jeszcze wspomnieć o spółgłosce „gy”. Jest to zmiękczone „d”. Przez nas Polaków często utożsamiane z „dź” (przeto niezupełnie prawidłowo ale dla Węgrów oczywiście zrozumiale). Głoska ta występuje w węgierskim słowie lengyel. Czyli przymiotniku polski (także Polak). Eo ipso w słowie Lengyelország. Węgierskiej nazwie naszej ojczyzny.

Top product of human logic?

Niektórzy lingwiści dostrzegają w budowie języka węgierskiego wyjątkową jasność i klarowność, harmonię i logikę, regularność i spójność. Tym samym uznają węgierszczyznę za mowę pomocną przy konstrukcji nowego i prostego do nauki międzynarodowego języka sztucznego (w rodzaju esperanto). „Now that I have an idea of the structure of language, it is my opinion: the Hungarian language is the top product of human logic” (Ove Berglund; lekarz i tłumacz ze Szwecji). Nb. podobne opinie można spotkać w odniesieniu do języka tureckiego.

Wiatrem Wielkiej Niziny

Lubię ten język. Za jego pewną jakby dzikość, ostrość, pierwotność, surowość. Za jego sui generis egzotykę. Wieje odeń wiatrem Wielkiej Niziny. Tak jakoś dziko i ostro musieli pewnie nawoływać się madziarscy koczownicy zajmujący w 896 roku swą ojczyznę (Honfoglalás). Węgierski był pierwszym w praktyce używanym ongi przeze mnie językiem obcym (lat temu 30). Ma się rozumieć na poziomie absolutnie minimalnym. I nawet dziś jeszcze niektóre kwestie, rzecz jasna dotyczące komunikacji najprostszej z najprostszych, dla przykładu liczebniki, bywa mi niekiedy łatwiej i szybciej, ot, jakby intuicyjnie czy podświadomie, wyrazić właśnie po węgiersku, aniżeli w niewspółmiernie lepiej mi znanych idiomach indoeuropejskich. Gramatycznie zaś chyba szczególnie pociągająca jest w węgierskim jego aglutynacyjność. Czyli wspomniane wyżej dolepianie na końcu wyrazu odpowiedników naszych przyimków. Szegedre, Szolnokon, Szombathelyen. By rzucić tylko tymi w nazwach miast.

Czytaj dalej - strony: 1 2 3

Poczytaj więcej o okolicy:

Dodano: 26 września 2019; Aktualizacja 23 października 2019;

Komentarze: 2

    Waldemar, 27 września 2019 @ 13:59

    Mnie tam wystarczył zwrot kicsi borok ( mało wina ) żeby się porozumieć
    z panią co nalewała najlepsze wino Tokaji Aszu na degustacji .
    3 x nam dolała , mnie i osobom obok siedzącym .
    https://www.krajoznawcy.info.pl/jak-degustowalem-tokajskie-wina-61264

    kasia, 23 października 2019 @ 20:49

    Ten tekst o języku węgierskim średnio mi się podoba. To znaczy – nie zawiera żadnych błędów, tylko jest dość nudny, szczególnie chyba dla człowieka, który nie ma o tych sprawach zbyt wielkiego pojęcia. Widać, że pisany przez lingwistę, zbyt fachowy, a przy tym mało odkrywczy. Laik nic ciekawego się z tego nie dowie, bo nawet te szerda-csütörtök-péntek są dopiero wtedy czytelne, jak wiesz, jak to wymówić.
    W ogóle to taka rozprawka akademicka, a najfajniejszy jest żywy język, przemiany, które w nim zachodzą, to jak teraz mówimy, slang, nowe słowa. Ja jestem wychowanka prof. Bralczyka i odpowiada mi jego zachwyt nad językiem jako żywym organizmem. A węgierski jest przede wszystkim bardzo plastyczny i dopuszcza nieskończone zabawy językowe. W zasadzie każdy może być słowotwórcą.
    Podam tylko jeden przykład. Z każdego rzeczownika można utworzyć czasownik. Polski jest opisowy, Polacy grają w piłkę, a Węgrzy piłkują. Kolacjują – zamiast jeść kolację, samochodują – zamiast jeździć autem.
    Sushi to sushi. Czasem zapisywane fonetycznie szusi. I można oczywiście szusizni, czyli iść zjeść sushi. Dziś wieczorem szusujemy? Jeszcze lepszy jest McDonald, zwany Meki, czyli można mekizni – iść coś zjeść do McDonalda.

Dodaj komentarz
(Dozwolone typy plików: jpg, gif, png, maksymalny waga pliku: 4MB.)
(wymagany, niepublikowany)
Wszystkie materiały zamieszczone na naszym portalu chronione są prawem autorskim. Możesz skopiować je na własny użytek.
Jeśli chcesz rozpowszechniać je dla zysku bez zgody redakcji i autora – szukaj adwokata!
Zamknij