Kijów
Pod Złotą Bramę wracam co roku

Kijów zauroczył mnie od pierwszej chwili, gdy przed ponad półwieczem przybyłem tu nad ranem, jadąc w grupie turystów na Krym. I zamiast iść spać, skrzyknąłem parę osób aby zobaczyć Kijów w godzinach sierpniowego przedświtu, budzący się do nowego dnia.
fot: Cezary Rudziński
Kijów. Pod Złotą Bramę wracam co roku
Dalszy poranny spacer, a później zwiedzanie miasta i jego zabytków w dzień, pogłębiły tylko moje zauroczenie Kijowem. A następne pobyty w nim, turystyczne i reporterskie tylko je utrwaliły.
To już 10 lat! Materiał został zamieszczony w naszym portalu ponad dekadę temu.
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!

Kijów zauroczył mnie od pierwszej chwili, gdy przed ponad półwieczem przybyłem tu nad ranem, jadąc w grupie turystów na Krym. I zamiast iść spać, skrzyknąłem parę osób aby zobaczyć Kijów w godzinach sierpniowego przedświtu, budzący się do nowego dnia.

Z internatu jakiegoś technikum przy ul. Wołodymirśkoj zamienionego na sezonową, tanią noclegownię poszliśmy, zgodnie z radą portiera, bo nie istniały wówczas plany miasta ani przewodniki, na prawo.

Tu, gdzie Bolesław Chrobry…

Minęliśmy, nie zauważając ich w mroku po przeciwnej stronie ulicy, stojące w głębi resztki sławnej Złotej Bramy. O którą to, według naszej narodowej legendy, Bolesław Chrobry miał wyszczerbić swój miecz, od tamtej pory Szczerbcem zwany. Nie ma przy tym znaczenia, że tę bramę zbudowano w 12 lat po śmierci pierwszego polskiego króla. W 1982 roku, prawie ćwierć wieku po moim pierwszym pobycie w Kijowie, ruiny jej i sąsiednich średniowiecznych murów obronnych obudowane zostały kilkupiętrową konstrukcją ceglano-drewnianą. Nadal trochę szokującą ?rekonstrukcją?, ale tak wyobrazili ją sobie ówcześni radzieccy architekci i historycy. Bo przecież żaden jej rysunek, ani wierny opis nie istniał.

Kopuły cerkwi…

Pokonując dwie przecznice wyszliśmy na Plac Sofijski ze stojącym na nim od 1888 roku pomnikiem Bohdana Chmielnickiego. W tym momencie pierwsze promienie słoneczne oświetliły złoconą kopułę nadbramnej dzwonnicy Soboru Sofijskiego. To był szok, widok jak ze spektaklu ?Światło i dźwięk?. Z mroku powoli wyłaniały się widoczne na drugim planie cebulaste wieże zamkniętego za wysokimi murami obronnymi zespołu architektonicznego Soboru, a my staliśmy jak urzeczeni.

Pod pomnikiem chrzciciela Rusi

Później trafiliśmy na odległy o około kilometra, stojący na parkowym zboczu sławnej Wołodymirśkoj Hirki ? Włodzimierskiej Górki, jeszcze nie obciętej po barbarzyńsku przez komunistów od strony obecnego placu Europejskiego i Chreszczatyku, aby w miejscu tym postawić Muzeum Lenina, obecnie Ukraiński Dom ? pomnik księcia Włodzimierza Wielkiego, chrzciciela Rusi. I spod niego podziwialiśmy oświetlony już, głęboko w dole, Dniepr. Dalszy poranny spacer, a później zwiedzanie miasta i jego zabytków w dzień, pogłębiły tylko moje zauroczenie Kijowem. A następne pobyty w nim, turystyczne i reporterskie oraz praca korespondenta prasy polskiej przez ostatnie miesiące istnienia sowieckiego Imperium Zła oraz blisko sześć lat Samostijnoj Ukrainy, tylko je utrwaliły.

Wracam tu co roku…

Staram się więc co roku wpadać do przyjaciół w ukraińskiej stolicy przynajmniej na 10-15 dni. Co pozwala niemal na bieżąco obserwować zachodzące w niej zmiany. Poznawać to, czego jeszcze gdzieś się nie widziało. Pomimo nadal wielu widocznych zaniedbań, rażących przykładów samowoli i nonsensów budowlanych, w sumie jednak bardzo pozytywne.

Poczytaj więcej o okolicy:

 
Dodaj komentarz
(Dozwolone typy plików: jpg, gif, png, maksymalny waga pliku: 4MB.)
(wymagany, niepublikowany)
Wszystkie materiały zamieszczone na naszym portalu chronione są prawem autorskim. Możesz skopiować je na własny użytek.
Jeśli chcesz rozpowszechniać je dla zysku bez zgody redakcji i autora – szukaj adwokata!
Zamknij