Souss-Massa
W rezerwacie, pod dyskretną opieką

Naczytałam się w przewodnikach, jak piękne jest ujście rzeki Massa do Atlantyku. To miejsce pełne zieleni i ptaków, tuż za rogatkami Agadiru. Z internetowych forów dowiedziałam się, że najpiękniejszy jest spacer plażą, najlepiej o świcie.
fot: Małgorzata Raczkowska
Souss-Massa. W rezerwacie, pod dyskretną opieką
Szukam więc obiecanych ptaków. Jest jeden, daleko, chyba czapla. Koryto rzeki wyschnięte, woda ciurka ledwie po dnie, wszędzie pełno śmieci: plastikowe butelki, foliowe torebki.
To już 10 lat! Materiał został zamieszczony w naszym portalu ponad dekadę temu.
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!

Wycieczka była ciekawa i pouczająca. Co prawda w ptasim raju był tylko jeden ptak, ale sprawdziłam, że w Maroku ? to prawda – w miejscu turystycznym choć pustym, można czuć się bezpiecznie.

Naczytałam się w przewodnikach, jak piękne jest ujście rzeki Massa do Atlantyku. To miejsce pełne zieleni i ptaków, tuż za rogatkami miasta Agadir. Z internetowych forów dowiedziałam się, że najpiękniejszy jest spacer plażą, najlepiej o świcie. Ze świtem się nie udało, ale po śniadaniu podjęłam wyprawę.

 

Plażą nie da się przejść

Ludna w centrum Agadiru plaża pustoszała z każdym kilometrem. Wreszcie zostali tylko pojedynczy wędrowcy, którzy dochodzili do niewidocznej linii, a potem zawracali. Tę linię wyznaczał gwizdek schowanego w budce na skraju wydmy żołnierza. Dalej ? nie wolno. Dalej brzeg należy do pałacu królewskiego, jednej z 26 w tym kraju rezydencji władcy. Jak się dostać do rezerwatu? Żołnierz wzrusza ramionami. Nie wie.

W trosce o samotną turystkę

Skrajem budowy kolejnego agadirskiego resortu, przez wydmy i piachy dotarłam do szosy. Miejski autobus podwiózł  mnie do prowadzącej do parku drogi, miejscowi wskazali kierunek. Dalej pusto. Idę skrajem asfaltu. Zatrzymuje się policyjny samochód. Dokąd idziesz madamme? Do parku narodowego. A wiesz gdzie to jest? Wiem, na końcu tej drogi. Sama? Sama. To schowaj przynajmniej do torby aparat… Odjechali. Podjeżdża na rowerze chłopak. Koniecznie chce mi dotrzymać towarzystwa. Nie daje się spławić, jedzie obok mnie, proponuje przewodnickie usługi. Nie trwa to długo. Zaraz znajduje się radiowóz, policjanci przeganiają natręta. I odjeżdżają w swoją stronę.

Brama do parku…

W cieniu drzewa dwaj mundurowi na quadach. Gadają, nudzą się trochę. Nie reagują na moją obecność. Ale ja już wiem, że jestem bezpieczna. Szukam więc obiecanych ptaków. Jest jeden, daleko, chyba czapla.  Koryto rzeki wyschnięte, woda ciurka ledwie po dnie, wszędzie pełno śmieci: plastikowe butelki, foliowe torebki. Wśród krzaków ścieżką pod opieką przewodnika jedzie rodzina na wielbłądzie. Taka wycieczka do parku narodowego rzeki Massa jest w standardowej ofercie hotelowej, można ją zamówić też w lokalnych agencjach turystycznych. Droga nie jest, ale i niezbyt ciekawa. Jeźdźców spotykam przy platformie widokowej, dzielimy się rozczarowaniem. Polacy.

Nie rób zdjęć mundurowym

Wracam do moich policjantów przy bramie. Którędy najbliżej do miasta? Pokazują mi prowadzącą w krzaki ścieżkę. A bezpiecznie? Bezpiecznie, ale nie schodź ze ścieżki do lasu. Nim doszłam do cywilizacji, dwa razy patrolowali moją ścieżkę. Że nie ma policjantów na zdjęciach? W Maroku nie fotografuje się mundurowych. Podobno można trafić za to do aresztu.

Poczytaj więcej o okolicy:

Komentarze: 1

    andy, 12 kwietnia 2014 @ 11:28

    Oczywiście: turysta to pieniądz, muszą o niego dbać. Ale i tak lepiej nie łazić, gdzie nie trzeba.

Dodaj komentarz
(Dozwolone typy plików: jpg, gif, png, maksymalny waga pliku: 4MB.)
(wymagany, niepublikowany)
Wszystkie materiały zamieszczone na naszym portalu chronione są prawem autorskim. Możesz skopiować je na własny użytek.
Jeśli chcesz rozpowszechniać je dla zysku bez zgody redakcji i autora – szukaj adwokata!