Tarudant
W tym mieście najciekawsze są targi

Stary kupiec w długiej galabii zaprasza mnie do wnętrza swego antykwariatu. Zapala światła – jestem jedynym potencjalnym klientem, na powierzchni kilkudziesięciu metrów kwadratowych widzę tysiące przedmiotów – od starych mebli, siodeł i broni – po zapinki do chust i drobne ozdoby.
fot: Cezary Rudziński
Tarudant . W tym mieście najciekawsze są targi
Suk jak zawsze ma wiele do zaoferowania, chociaż trudno powiedzieć, aby tętnił życiem...
To już 10 lat! Materiał został zamieszczony w naszym portalu ponad dekadę temu.
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!

W Tarudant najciekawsze są suki – tradycyjne bazary. Berberyjski suk, dosyć nowoczesne targowisko, okazuje się niegodny uwagi. Większość sklepów jest zamkniętych żaluzjami, chyba nie tylko na sjestę.

Reszta oferuje tanią fabryczną odzież, bieliznę, obuwie, artykuły chemiczne i powszechnego użytku. Suk arabski jak zawsze ma wiele do zaoferowania, chociaż trudno powiedzieć, aby tętnił życiem.

Stary kupiec w długiej galabii zaprasza mnie do wnętrza swego antykwariatu. Zapala światła – jestem jedynym potencjalnym klientem, na powierzchni kilkudziesięciu metrów kwadratowych widzę tysiące przedmiotów – od starych mebli, siodeł, broni, ceramiki i naczyń z metalu – po zapinki do chust i drobne ozdoby. Wiele jest pięknych, niewątpliwie starych przedmiotów. Nie pytam jednak o ceny aby nie rozpoczynać targów. W innych miejscach suku kupcy zaczepiają mnie oferując paski do spodni, babusze – tradycyjne obuwie z miękkiej skóry ze szpiczastymi lub z okrągłymi noskami i składanymi napiętkami, a także sztylety, instrumenty muzyczne, fezy i inne nakrycia głowy, ceramikę, pamiątki. Przeważnie nie reaguję, ale nie zawsze się to udaje.

Na jednej z wystaw widzę ładne sztylety oraz laskę z białej kości, z nakładanymi zdobieniami – pierścieniami z metalu i błękitnych kamieni. Pasowałaby mi do wcześniej kupionego w Fezie sztyletu. Kupiec niemal wciąga mnie do wnętrza, pokazuje, że w lasce ukryta jest szpada, ściślej kilkudziesięciocentymetrowej długości zardzewiały szpikulec. Cena jednak zwala z nóg, nie pozwala rozpocząć targów: 800 dolarów. Biorę jeszcze do ręki jeden z licznych sztyletów. Nowy, ale bardzo ładnej roboty, z rękojeścią wysadzaną naturalnymi koralami, misternymi wzorami metalowej pochwy, solidnym ostrzem. Tyle, że to seryjny wyrób. Obok leżą dwa identyczne, widziałem ten wzór już wcześniej w innych miastach. Kupiec nie pytany wymienia cenę. Odpowiadam śmiechem: identyczny proponowano mi wczoraj w Tiznicie o połowę taniej. Też nie zacząłem się targować. – Oni tam strasznie zaniżają ceny – z kwaśną miną usiłuje ratować twarz. Polowanie na zagranicznego jelenia nie udało się, wychodzę.

Czytaj dalej - strony: 1 2

Poczytaj więcej o okolicy:

Dodano: 13 kwietnia 2012; Aktualizacja 7 czerwca 2020;
 
Dodaj komentarz
(Dozwolone typy plików: jpg, gif, png, maksymalny waga pliku: 4MB.)
(wymagany, niepublikowany)
Wszystkie materiały zamieszczone na naszym portalu chronione są prawem autorskim. Możesz skopiować je na własny użytek.
Jeśli chcesz rozpowszechniać je dla zysku bez zgody redakcji i autora – szukaj adwokata!
Zamknij