Zalipie
Wieś w kwiaty malowana
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Zalipie, duża, rozłożysta wieś małopolska robi wrażenie zasobnej. Od innych wsi różni się malowanymi domami.
Nie zawsze tak było. W XIX w. bieda wyganiała w poszukiwaniu zarobku głównie mężczyzn. W domach zostawały kobiety i w długie wieczory zaczęły robić ozdoby z papieru, wycinać kwiaty, tkać i malować makatki. Jedną z takich wymalowanych makatek zabrał do Krakowa parobek. Znalazł pracę bodajże u piekarza. Chlebodawcy bardzo spodobała się kwietna kompozycja, zainteresował się i taki był początek drogi w świat ozdób z Zalipia.
A potem rozsmakowane gospodynie zaczęły ozdabiać wnętrza domów, całe chałupy i obejścia. Tradycja malowania domów jest w Zalipiu ciągle żywa i kontynuowana dla siebie, nie odnosi się tu wrażenia oglądania cepeliady.
Nie znaczy to, że każdy dom w Zalipiu jest malowany, bo byłoby to przesadą. Wymalowanych jest 20-30 domów lub budynków gospodarczych. Jedne mają całe ściany pokryte barwnym malunkiem, gospodynie innych poprzestały na szlaczkach. Najważniejsze budynki we wsi są szczególnie troskliwie przyozdobione: kościół, plebania, ochotnicza straż pożarna i Dom Malarek. Ten ostatni pełni funkcje domu kultury; w swojej działalności uwzględnia podtrzymywanie tradycji miejscowej sztuki – zwłaszcza szkolenie i prowadzenie warsztatów dla malarek (nadal jest to domena głównie kobiet). W kiosku można kupić niebanalne miejscowe pamiątki.
Artystką szczególnie zasłużoną w propagowaniu kunsztu malarskiego, a i bardzo uzdolnioną, była Felicja Curyłowa. W jej domu utworzono muzeum, a opiekunką i kontynuatorką jej pracy jest córka pani Felicji.
Warto wiedzieć
Miejscowość najlepiej odwiedzić w czerwcu, kiedy wszystko lśni świeżością, wszystkie domy są odnowione, a właściwie na nowo pomalowane, bo na święto Bożego Ciała rozstrzygany jest konkurs na najciekawiej wymalowaną chałupę. A w dodatku w opłotkach kwitną wprost obłędnie piękne malwy, te malwy, które później odnaleźć można w kwietnych kompozycjach na ścianach domostw, a nawet psich bud.
A jednak ciekaw jestem, gdzie kończy się malowanie dla siebie, a gdzie zaczynają działania marketingowe. Raczej trudno mi uwierzyć w czysty spontan.
Może nie całkiem czysty, ale spontan. Tak mi się wydaje. Nie wszystko jest na pokaz, nie wszystko jest komercją, czasem ktoś coiś robi dla siebie.