Trasa ma 1722 metrów, różnica poziomów wynosi 130 metrów. Prowadzi z St. Moritz do sąsiedniej Celeriny. Przejazd trwa około 75 sekund, bobslej mknie ponad sto kilometrów na godzinę. Najszybsi rozpędzają się do 135 km/h. Pojechać może każdy, kto ukończył 18 lat.
Ta historia, nazywana zakładem Bradutta, powtarzana jest w rocznicowym roku bez końca. Uważa się ją za początek turystyki zimowej w Szwajcarii, w Alpach, na świecie. A jej bohater, hotelarz z St. Moritz sprawił, że miejscowość ta stała się pierwszym i do dziś chyba najbardziej znanym zimowym kurortem.
Przechodzę przez mostek na malutkiej tu jeszcze rzeczce Inn i ruszam szutrową ścieżką pod lasem, który dotyka tu wody – to Stazerwald (God da Staz). Skraj wielkiego kompleksu leśnego pokrywającego stoki masywu Bernina...
Pomieszanie dawnych funkcji i nowych odbija się w architekturze tej miejscowości – wsi o wyglądzie małego miasteczka. Najbardziej zafascynowały mnie okna… Co widać na zdjęciach.
Zejście – według drogowskazów – zajmuje dwie godziny. Ale to sam marsz. Trzeba zarezerwować trochę czasu na rozglądanie się po okolicy, czytanie informacji na tablicach i na czekanie, aż na wiadukt wjedzie jakiś pociąg… Wszak to jest największą atrakcją tej wycieczki.
Tunele, galerie, wiadukty… szkoda, że nie ma jak fotografować. W szybach tańczą świetlne refleksy, okien otworzyć się nie da. Klimatyzacja. Wreszcie zbliżamy się do Zermatt. W panoramicznym oknie, gdzieś wysoko rysuje się charakterystyczny kształt...
Obok kościoła w centrum Zermatt znajduje się niewielki cmentarz. Cmentarz ofiar gór. A właściwie – ofiar jednej góry: Matterhornu. Na cmentarzu jest kilkadziesiąt grobów.
Najstarszą w Szwajcarii koleją elektryczną i najwyżej położoną w Europie koleją zębatą poprowadzoną na wolnym powietrzu dotrzemy na wysokość ponad 3100 metrów. By spojrzeć na 29 szwajcarskich czterotysięczników, w tym ten najpiękniejszy.
Wystarczy przed wycieczką wybrać się do informacji turystycznej w Lenzerheide lub którejkolwiek z miejscowości w okolicy, by zaopatrzyć się w doskonałe mapki dla cyklistów, z wyznaczonym przebiegiem szlaku, pionowym profilem trasy i opisem określającym stopień trudności.
Ser, choć zapach miał intensywny, był całkiem przyjemny w smaku. Tak, zrobiłam go (prawie) sama podczas zwiedzania rodzinnego przedsiębiorstwa. Składa się na nie restauracja, a przede wszystkim serowarska manufaktura.