Górski Karabach
Arcach – państwo, którego nikt nie uznaje
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Nieuznawany, ale?
Armenia, podobnie jak inne kraje świata, formalnie nie uznaje Republiki Arcachu ? Górskiego Karabachu, jako odrębnego tworu państwowego. Mimo iż ma ona demokratycznie wybrane władze: prezydenta, parlament i rząd, w obiegu są w nim armeńskie pieniądze ? dramy, na samochodach tablice rejestracyjne Republiki Armenii, a obywatele mają jej paszporty. Różnią się tylko ich herby. Ale już flagi tylko nieznacznie. Po prostu w Arcachu na czerwono ? granatowo ? pomarańczową flagę Armenii nałożono przy jej krańcu biały wzór przypominający schody.
Granica i? droga wolna!
Nasz autokar zatrzymał się właśnie na granicy ?międzypaństwowej?. Trudno byłoby ją zauważyć, gdyby nie ten postój i zakaz fotografowania ?infrastruktury granicznej?. Wolno tylko zrobić zdjęcia flag obu krajów. Przy wjeździe do Arcachu obowiązują, przynajmniej cudzoziemców, wizy. Organizator naszego wyjazdu, a zarazem przewodnik i pilot, załatwił jakąś zbiorową. Do ?kontroli granicznej? zebrał nasze paszporty. Pogranicznicy, nie wychodząc do nas i nie porównując zdjęć w nich z twarzami podróżnych, sprawdzili tylko nazwiska na liście i? droga wolna!
Prawie wszystko
Mapa Arcachu jaką, wraz z planem Stepanakertu, otrzymuję w hotelu Vallex Garden w którym nocuję w stolicy, zawiera rysunki wszystkich atrakcji nieuznawanej republiki. Całe to ?państwo? liczące nieco ponad 150 tys. obywateli można objechać w dwa dni i zobaczyć wszystkie lub prawie wszystkie jego atrakcje. Trzeba tylko uważać na drogach, bo podobnie jak w Armenii, można nieoczekiwanie spotkać pędzone całą szerokością jezdni stada bydła lub owiec. Doglądane i poganiane przez kowbojów na koniach ? tutejszych pasterzy. Kraj ma tylko około 4,5 tys. km kw., a z terenami pod kontrolą Ormian, nieco ponad 11 tys. km kw. powierzchni. Czyli tyle co kilka naszych powiatów, ale równocześnie nieco więcej niż jedna trzecia całej powierzchni Armenii. Zobaczyłem w nim praktycznie wszystko, co na to naprawdę zasługuje. Nie wystarczyło tylko czasu, a i cel nie był aż tak ważny, aby pojechać na północno-wschodni kraniec Arcachu do Tigranakertu, gdzie w 2008 roku odkryto ruiny starej twierdzy i znajduje się Muzeum Archeologiczne. Ostrzegano nas zresztą, że niektórych terenów przy granicy z Azerbejdżanem należy unikać, bo niekiedy padają z tamtej strony strzały.
Dodaj komentarz