Na murawie festiwalu jest naprawdę kolorowo, a biały turysta może do woli za darmo robić zdjęcia bez obciążeń „kradzieży duszy” czy rasistowskich komentarzy. Raj dla fotografów. Uczta dla oka.
Widoki sprawdzają się jak z obrazka. Wyspa wulkaniczna jest na tyle zwietrzała, że kaldera rozległego krateru utworzyła mnogość wysepek wokół głównej wyspy, która nadal trzyma się jako zaplecze dla mieszkańców obsługujących luksusowe hotele.
Wszyscy noszą do tradycyjnych spódnic – sarongów – fartuszki plecione z pandanu. Od urzędników parlamentarnych przez uczniów po gospodynie domowe, wszyscy chadzają codziennie w owiniętych wokół pasa matach.
Mieszkańcy Aitutaki chcą żyć spokojnie i po swojemu. Otwarci są na turystów, ale to nie oznacza, że są gotowi poświęcić im całą swoją ziemię, wszystkie motu (wysepki na atolu) czy świąteczny czas niedzielny. Bo niedziela w tradycji Polinezji to czas wizyty kościele...
Renesans rodzimego tatuażu w ostatnich 20. latach na Polinezji ogarnia na nowo kobiety i mężczyzn. Podkreśla zarówno pochodzenie, jak i demonstruje osobowość, przywiązanie do tradycji, intryguje obcych – bo wśród Maorysów nie budzi on sensacji.
Gold Coast to szóste co do wielkości miasto Australii, znajdujące się w stanie Qeensland. To jedno z najczystszych, najbogatszych i najczęściej odwiedzanych, nie tylko przez turystów ale też samych Australijczyków, miejsc na całym kontynencie.
Z lądu można się tutaj dostać tylko promem, który zawsze w całości zapełniony jest dużymi samochodami terenowymi, ponieważ po wyspie można poruszać się tylko w taki sposób. Rejs trwa bardzo krótko i po zaledwie kilkunastu minutach stawiamy pierwsze kroki na piaskowym podłożu.
Stolicą Australii pragnęły zostać zarówno Sydney jak i Melbourne. Konkurencja była na tyle zacięta, że postanowiono usatysfakcjonować oba miasta. Gdzieś pośrodku drogi (od Sydney to 320 km, a od Melbourne – 480 km) zbudowano nowe, które zostało stolicą.
Jesteśmy na środku australijskiego pustkowia, na czerwonej pustyni, przed nami nie ma nic oprócz wielkiej skały. Oczy wszystkich zwrócone są właśnie na nią, na Uluru. Na kilka minut przed zachodem, słońce dosłownie czaruje kamień...
Jeszcze nie tak dawno dzielnica Kings Cross miała najgorszą reputację w całym Sydney. Kojarzono to miejsce przede wszystkim z handlem narkotykami i domami publicznymi, stąd popularnie nazywano je, dzielnicą czerwonych latarni. Teraz stało się modne.