Papua Nowa Gwinea
Radosne tańce w dzień niepodległości

A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
W kraju o powierzchni o jedną trzecią większej od Polski, a populacji pięciokrotnie mniejszej, rozmawia się 820 językami. To Papua Nowa Gwinea
Papua Nowa Gwinea to kraj na krańcu świata, jeśli spojrzymy z perspektywy Europy , a zupełnie w centrum gdy oglądamy mapę od strony południowej. Melanezyjskie serce. Większość społeczeństwa podzielonego na klany mieszka na pozbawionych elektryczności, internetu i telefonów terenach.
Festyn niepodległości
Papua Nowa Gwinea uzyskała niepodległość od Australii w 1975 roku. Święto niepodległości jest wielkim pretekstem do radosnego pokazu tradycyjnych strojów, makijaży, tańców i radości, dla której plemiona podejmują wysiłek przygotowań, ubioru. Grupy tancerzy przygotowują się i stroją socjalnie na tę okazję. Wydatek to spory dla lokalnej społeczności: na stroje, na drogie nowe detale ubioru, no i na podróż na jeden z kilku odbywających się w kraju niepodległościowych festiwali. Nic bardziej nie mobilizuje mieszkańców do wyjazdu, jak święto z możliwością pokazania odświętnego stroju, świetności piór, muszli, rysunku na twarzy. Festiwal niepodległości to nie tylko impreza dla turystów ? tych dociera tam niewielu. Widzami są głównie sąsiedzi.
Miejscowi i turyści
Cena biletu upoważniającego do wejścia na murawę gminnego boiska, gdzie występują tancerze, to dla Papuańczyka 3 USD. Jest ona 15 razy mniejsza niż płacą turyści. Ale to i tak niemało dla mieszkańca kraju o przychodzie na głowę statystycznie poniżej 200 USD miesięcznie. Dorabia się zatem kieszonkowym procederem. Jak twierdzą osiadli na Papui cudzoziemcy: miej świadomość że zasiliłeś kasę klanu; nikt nie zatrzyma pieniędzy dla siebie.
Wszyscy chcą tańczyć
Tancerze w asyście klanu przyjeżdżają by wspólnie potańczyć, posłuchać bezpłatnego rockowego koncertu, zrobić sobie selfie z pobratymcami w pełnym makijażu. Atrakcją całego wydarzenia był lotniarz lądujący na środku murawy. Skakał Australijczyk. Wszyscy chcą tańczyć, ci nieumalowani także puszczają się w pląsy, ?psują? tekstylnym ubraniem widok pięknie przygotowanej grupy. Jednak duma i radość z występu własnej grupy sprawiają, iż przebijają się przez zapory ochrony by asystować ziomkom. Wprawdzie grupy dostają wynagrodzenie od organizatorów, ale wystarcza to na zwrot kosztów podróży. A koszt farb, dziobów tukana, piór rajskich ptaków, żuczków w szmaragdowym kolorze, korowych okryć, wreszcie drogich muszli cauri? Nikt tego nie zliczy, ważny jest moment zabawy i możliwości pokazania w pełnych barwach dostrojonych do okazji.
Karnawał pomysłów
Zawiedzie się ten, kto szuka tańców rytualnych. To karnawał pomysłów bazujących na oryginalnych, własnych, dostosowanych do okoliczności ozdób. Barwy narodowe powtarzają się na ubraniach, twarzach, spódniczkach. Sklepy pełne są akcesoriów narodowych, sukienek i bluz na te okoliczność. Osobna grupę sformowany nawet więźniarki z pobliskiego więzienia ? trudno jednak było dociec, co miał ich zmilitaryzowany szereg ilustrować. Były też grupy szkolne, rówieśnicze, ale najgłośniejsze z nich to kobiety Jiwaka, przebojowe i zdeterminowane w tańcu. Lub tylko męskie grupy zazwyczaj wymuskanych pięknisiów Huli z żółtymi twarzami i czapkami z własnych włosów. Nie udało mi się sprawdzić jak taka czapka jest osadzona? Zdjęć można robić do woli, ale już czapki tykać nie wolno. Tancerki z Chimbu maja wielkie pióropusze z rajskich ptaków, wygląda jakby spreparowały kilka tuzinów ptasich tuszek. Ale można też spotkać klany które dowolnie interpretują styl ozdabiając ciało glinką i tańcząc sprośne piosenki, a tłum poklaskuje z zadowolenia.
Uczta dla oka
Zwracają też uwagę Asaro ? ludzie gliny. Ubrani w różnorodne hełmy twarze, usmarowani gliną, w ciszy ? dla odróżnienia ? przemierzają murawę. Trudno zliczyć i wymienić różnorodne postaci ale atmosfera wzajemnej ciekawości i powszechnej radości dzielenia się swym wyglądem i pozwolenie na robienie zdjęć pozwala zapominać iż Papua znajduje się na liście krajów niepolecanych turystom ze względu na powszechne rozboje, napady i gwałty. Na murawie festiwalu jest naprawdę kolorowo, a biały turysta może do woli za darmo robić zdjęcia bez obciążeń ?kradzieży duszy? czy rasistowskich komentarzy. Raj dla fotografów. Uczta dla oka. Niebywałe źródło materiału dla etnografa.
Pięknie. Tylko dlaczego tak strasznie daleko?