Tradycje górniczo-hutnicze tego miasta i regionu są bardzo stare, chociaż należą już do historii. Sięgają bowiem początków naszej ery. Wówczas to kopano rudy żelaza i wytapiano z nich metal w piecach jednorazowego użytku – dymarkach.
Jest to ostatni tego rodzaju piec w Europie, przy czym z ciekawą historią. Wytopy trwały w nim od momentu uruchomienia aż do zablokowania go w 1940 roku przez „polskich sabotażystów” w drodze wystudzenia z pełnym wsadem.
Trochę żartobliwie mówi się tu, że bez zakładów w Maleńcu nie byłaby ona w ogóle możliwa odbudowa Warszawy. Wytwarzano w nich bowiem miesięcznie po 50 tys. łopat i szpadli, z których większość trafiała do rąk ludzi odgruzowujących stolicę.
Kuźnica wodna w Starej Kuźnicy istniała już w 1662 roku. Na rzeczce Młynówce zbudowano stawidła – drewniane urządzenie piętrzące. Wystarczyło je podnieść, aby woda drewnianym korytem popłynęła na koło wodne, które napędzało mechanizm młota.
Cieszy mnie fakt, że również stara architektura przemysłowa oraz zabytkowe maszyny i urządzenia techniczne coraz częściej są zwiedzane i poznawane. Także tu w Staropolskim Zagłębiu Przemysłowym.
Fotografie ruin XIX-wiecznej huty, stojących w podkieleckim Samsonowie nad rzeką Bobrzą, ilustrują rozdziały podręczników opowiadające o rozwoju Staropolskiego Okręgu Przemysłowego. Dlatego nazwa tej niewielkiej miejscowości obiła się o uszy chyba każdego z nas.
W 1967 roku, roku zaprzestania produkcji, wpisano gwoździarnię w Maleńcu do rejestru zabytków, nie poszły za tym jednak prace konserwatorskie. Przed zagładą uratował ją przypadek...