Maleniec
Bez tej fabryki nie byłoby stolicy

Trochę żartobliwie mówi się tu, że bez zakładów w Maleńcu nie byłaby ona w ogóle możliwa odbudowa Warszawy. Wytwarzano w nich bowiem miesięcznie po 50 tys. łopat i szpadli, z których większość trafiała do rąk ludzi odgruzowujących stolicę.
fot: Cezary Rudziński
Maleniec. Bez tej fabryki nie byłoby stolicy
Trudno w to dzisiaj uwierzyć, ale aż do listopada 1961 r. na zabytkowych maszynach i według starych technologii walcowania trwała tu nieprzerwanie produkcja.
To już 10 lat! Materiał został zamieszczony w naszym portalu ponad dekadę temu.
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!

Drugi pod względem wieku w powiecie koneckim zakład metalowy, obecnie muzeum, znajduje się we wsi Maleniec w gminie Ruda Maleniecka. Gdy byłem tam w 1948 roku na obozie harcerskim, trwała w nim produkcja.

Jest to zabytkowy obiekt o też ciekawej i dosyć długiej historii. Wiadomo, że w 1794 roku kasztelan łukowski Jacek Jezierski wybudował w tym miejscu młyn, tartak, drutarnię i fryszernię – zakład przerabiania surówki na żelazo. A także, potrzebna była bowiem energia  do poruszania koła wodnego, zbiornik wodny o powierzchni 16 ha na rzece Czarnej Koneckiej. Produkowano tu wówczas  sztaby, drut, topory, siekiery, żelazne naczynia oraz narzędzia gospodarcze.

Nowy, od 1824 roku, właściciel Maleńca Tadeusz Bocheński rozbudował i zmodernizował zakład. Wiadomo – przeczytać o tym, a także o wielu innych faktach, które przytaczam, można w przewodnikach-albumach „Nad Czarną i Kamienną” opracowanych przez Andrzeja Kucharczyka i Sławomira Kubisa – że w 1839 r. pracowały 4 kuźnice wodne, topornia, młot z ogniskiem ogrzewczym i walcowania blachy o dwóch parach walców. Po śmierci Tadeusza, jego brat Józef zlikwidował w 1850 r. fryszerki, a na ich miejsce zainstalował 11 małych i 4 duże gwoździarki. Oprócz gwoździ produkowano także topory, łańcuchy, lemiesze oraz odkładnice do pługów.

Do połowy XIX w. były to najnowocześniejsze prywatne zakłady tej branży w Królestwie Polskim. Ruch ciągły utrzymywany był w nim przez właścicieli niemal do końca II wojny światowej. A po usunięciu uszkodzeń spowodowanych przez wycofujących się w 1945 roku Niemców, zakład uruchomiono ponownie. Jego ówczesna produkcja odegrała ogromną rolę w… odbudowie Warszawy. Trochę żartobliwie mówi się tu, że bez zakładów w Maleńcu nie byłaby ona w ogóle możliwa. Wytwarzano w nich bowiem miesięcznie po 50 tys. łopat i szpadli, z których większość trafiała do rąk ludzi odgruzowujących i odbudowujących stolicę.

Trudno w to dzisiaj uwierzyć, ale odbywało się to głównie ręcznie. Aż do listopada 1961 r. na zabytkowych maszynach i według starych technologii walcowania trwała tu nieprzerwanie produkcja. I niewiele brakowało, aby tak zasłużony zakład zniknął bez śladu. Na popadające w ruinę budynki przypadkowo, podczas wycieczki, natknęli się w 1968 roku studenci Wydziału Metalurgicznego Politechniki Śląskiej. I postanowili, z powodzeniem, uratować zakład i doprowadzić go do stanu świetności. O tamtej pory grupy studentów co roku przyjeżdżają do Maleńca i wykonują niezbędne prace rekonstrukcyjne, remontowe, konserwacyjne i porządkowe.

 
Dodaj komentarz
(Dozwolone typy plików: jpg, gif, png, maksymalny waga pliku: 4MB.)
(wymagany, niepublikowany)
Wszystkie materiały zamieszczone na naszym portalu chronione są prawem autorskim. Możesz skopiować je na własny użytek.
Jeśli chcesz rozpowszechniać je dla zysku bez zgody redakcji i autora – szukaj adwokata!
Zamknij