Maleniec
Bez tej fabryki nie byłoby stolicy
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Drugi pod względem wieku w powiecie koneckim zakład metalowy, obecnie muzeum, znajduje się we wsi Maleniec w gminie Ruda Maleniecka. Gdy byłem tam w 1948 roku na obozie harcerskim, trwała w nim produkcja.
Jest to zabytkowy obiekt o też ciekawej i dosyć długiej historii. Wiadomo, że w 1794 roku kasztelan łukowski Jacek Jezierski wybudował w tym miejscu młyn, tartak, drutarnię i fryszernię – zakład przerabiania surówki na żelazo. A także, potrzebna była bowiem energia do poruszania koła wodnego, zbiornik wodny o powierzchni 16 ha na rzece Czarnej Koneckiej. Produkowano tu wówczas sztaby, drut, topory, siekiery, żelazne naczynia oraz narzędzia gospodarcze.
Nowy, od 1824 roku, właściciel Maleńca Tadeusz Bocheński rozbudował i zmodernizował zakład. Wiadomo – przeczytać o tym, a także o wielu innych faktach, które przytaczam, można w przewodnikach-albumach „Nad Czarną i Kamienną” opracowanych przez Andrzeja Kucharczyka i Sławomira Kubisa – że w 1839 r. pracowały 4 kuźnice wodne, topornia, młot z ogniskiem ogrzewczym i walcowania blachy o dwóch parach walców. Po śmierci Tadeusza, jego brat Józef zlikwidował w 1850 r. fryszerki, a na ich miejsce zainstalował 11 małych i 4 duże gwoździarki. Oprócz gwoździ produkowano także topory, łańcuchy, lemiesze oraz odkładnice do pługów.
Do połowy XIX w. były to najnowocześniejsze prywatne zakłady tej branży w Królestwie Polskim. Ruch ciągły utrzymywany był w nim przez właścicieli niemal do końca II wojny światowej. A po usunięciu uszkodzeń spowodowanych przez wycofujących się w 1945 roku Niemców, zakład uruchomiono ponownie. Jego ówczesna produkcja odegrała ogromną rolę w… odbudowie Warszawy. Trochę żartobliwie mówi się tu, że bez zakładów w Maleńcu nie byłaby ona w ogóle możliwa. Wytwarzano w nich bowiem miesięcznie po 50 tys. łopat i szpadli, z których większość trafiała do rąk ludzi odgruzowujących i odbudowujących stolicę.
Trudno w to dzisiaj uwierzyć, ale odbywało się to głównie ręcznie. Aż do listopada 1961 r. na zabytkowych maszynach i według starych technologii walcowania trwała tu nieprzerwanie produkcja. I niewiele brakowało, aby tak zasłużony zakład zniknął bez śladu. Na popadające w ruinę budynki przypadkowo, podczas wycieczki, natknęli się w 1968 roku studenci Wydziału Metalurgicznego Politechniki Śląskiej. I postanowili, z powodzeniem, uratować zakład i doprowadzić go do stanu świetności. O tamtej pory grupy studentów co roku przyjeżdżają do Maleńca i wykonują niezbędne prace rekonstrukcyjne, remontowe, konserwacyjne i porządkowe.
Dodaj komentarz