Kuala Lumpur
Kosmopolityzm po azjatycku
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Obecnie, między innymi efektem forsowanej przez państwo malaizacji miast, wygląda to wedle danych sprzed kilku laty następująco: Malajczycy 44% (plus 1,2% inni Bumiputras), Chińczycy 43%, Hindusi 10%. Dziś etniczny pejzaż Malezji i Kuala Lumpur dodatkowo na swój sposób ubarwiają rzesze nielegalnych imigrantów-gastarbeiterów, napływających do Malezji, kraju ewidentnie zamożniejszego od otoczenia, przeżywającego nieustanny rozwój, rozmachem którego niekiedy wręcz epatującego, z innych państw Southeast Asia, przeważnie z pobliskiej Indonezji (nb. z Malezją tożsamej językowo). Nadto z Filipin i Wietnamu, z Tajlandii i Birmy. Jako też spoza Azji Południowo-Wschodniej. Z Nepalu, Indii, Sri Lanki, Bangladeszu, Pakistanu oraz innych krajów w tym przypadku już Azji Południowej. W Kuala Lumpur rezyduje też stale lub czasowo sporo Białych, najczęściej z globalnej Anglosfery, ale też z kontynentalnej UE. Wszyscy oni współtworzą Malezję. I to w tym pięknym kraju jest IMHO naj-pięk-nie-jsze.
Kosmopolityzm po azjatycku
Za sprawą historycznie ukształtowanej mozaiki kulturowej plasuje się Kuala Lumpur w gronie najbardziej ekscytujących miejsc tych połaci świata. Jest to bowiem miasto o atmosferze mocno kosmopolitycznej, tutaj może nawet dające się postawić obok metropolii Zachodu, miasto, w którym malajskie, chińskie i hinduskie dziewczęta, wszystkie mimo wyraźnych odmienności jednakowo piękne, może nawet bardziej niż nasze europejskie Włoszki, nie ukrywają swych wdzięków, w odróżnieniu np. od indonezyjskiej Dżakarty. Miasto bardzo otwarte na świat, zorientowane ku przyszłości, przynajmniej wedle pierwszego oglądu, tym bardziej jeśli uwzględni się realia Malezji, kraju bądź co bądź muzułmańskiego (dodatkowo przy częstym mniej lub bardziej oficjalnym eksponowaniu islamu).
Śródmieście KL, rozpostarte na północ od KL Sentral, jest dość kompaktowe, a także, jak to w organizmach o krótkiej metryce, relatywnie przejrzyste. Z mapą w ręku można je eksplorować bez żadnego trudu. Sightseeing usprawniają tematyczne marszruty opracowane przez lokalne TIC. (Nb. przy jednej z nich, Colonial Walk, nasunęła mi się pewna refleksja, mianowicie, dlaczego swego czasu zabrakło naszym przodkom fantazji i inicjatywy, aby tę naszą smutną Polskę translokować w jakieś przyjemniejsze miejsce, np. do brazylijskiej Parany. W epoce zaborów projekty takowe snuły się po kręgach polskiej emigracji politycznej. Gdzieś tam w dalekim świecie może mielibyśmy teraz jakiś polski Quebec).
Koniecznie trzeba
Mówiąc językiem popularnych gidów turystycznych koniecznie zobaczyć trzeba: Petronas Towers. KL Tower z Observation Deck (55 MYR) & Sky Deck (99 MYR). Bukit Bintang & Golden Triangle (CBD). KL Old Main Railway Station. Inne obiekty architektoniczne z okresu kolonialnego w tym Masjid Jamek. Merdeka Square vel Dataran Merdeka, Plac Wolności, pod rządami brytyjskimi cricket field, miejsce gdzie 31 sierpnia 1957 roku ogłoszono niepodległość Malezji. National Mosque (Masjid Negara). Muzeum Narodowe (5 MYR). Perdana Botanical Gardens z Butterfly Park (24 MYR) i Bird Park (63 MYR). Pomnik Narodowy (National Monument, Tugu Negara). Chinatown z Petaling Street. Little India District.
Osobiście zachęcałbym też do korzystania ze środków komunikacji publicznej. Pozwala to choćby na moment poczuć się nie jak turysta lecz jako cząstka miejscowej społeczności. Przy metropoliach Europy tutejszy zbiorkom, zwłaszcza ze swą rozmaitością transportu szynowego, może początkowo sprawiać wrażenie nieco chaotyczne, w rzeczywistości jednak jest zupełnie do ogarnięcia (Klang Valley Integrated Transit System). Od strony bardziej technicznej dość interesująco przedstawia się KL Monorail. Downtown obsługiwane jest też przez bezpłatne autobusy operujące na paru liniach (można nimi sprawnie przemieścić się np. z KL Sentral na Dataran Merdeka).
Dodaj komentarz