Devin
Na straży ?Żelaznej Kurtyny?

A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
U podnóża zamku Devin nad Dunajem w pobliżu Bratysławy, na nadmorawskiej łące, znajduje się miejsce pamięci narodowej. To kamienny pomnik w kształcie prostokątnej futryny bramy, postrzelanej przez kule.
Przypomina on, a także pamiątkowa tablica, że w miejscu tym znajdowała się słynna ?Żelazna Kurtyna? ? granica oddzielająca państwa ?obozu socjalistycznego? od ?wolnego świata? czyli reszty Europy. W Polsce jej nie mieliśmy, chociaż granice państwowe PRL były dosyć dokładnie strzeżone. Zwłaszcza ta wschodnia ? z ZSRR ? była pilnowana przez naszych sąsiadów. Współczesnym pokoleniom trudno sobie chyba wyobrazić, że nasze bałtyckie plaże były codziennie wieczorem bronowane, aby łatwiej, po śladach, było ścigać uciekinierów z ?socjalistycznego raju?. Albo, że np. na przejście oznakowanym szlakiem turystycznym (!) z Tatr Zachodnich w Wysokie przez Czerwone Wierchy wymagało wcześniejszego uzyskania zgody placówki Wojsk Ochrony Pogranicza, którą otrzymywali daleko nie wszyscy?
Ofiarom komunistycznego terroru
W krajach graniczących z Europą zachodnią: w NRD, Czechosłowacji i na Węgrzech sytuacja była inna. Granica była przedzielona murem ? jak w Berlinie na odcinkach granicznych z zachodnią częścią tego miasta, bądź zasiekami z drutu kolczastego. A nawet zabezpieczona minami sygnalizacyjnymi i zabijającymi. Z wież strażniczych przez całą dobę obserwowano, czy ktoś nie usiłuje jej sforsować, a do ?uciekinierów? strzelano bez ostrzeżenia. Tablica w Devinie przypomina, że podczas prób ucieczki przez Żelazną Kurtynę zastrzelono na terenie Słowacji ponad 400 osób. Granica tego kraju z Austrią przebiegała ? i nadal przebiega identycznie, choć obecnie jest tylko kreską na mapie ? środkiem niezbyt szerokiej rzeki Morawy, a następnie środkiem głównego nurtu Dunaju. Przepłynięcie tej dużej rzeki w sposób niezauważalny było trudne, chociaż podejmowano i takie próby.
Na granicy śmierci
Morawę otaczają natomiast porośnięte krzewami i drzewami łąki zalewowe. Wystarczało więc, jak się niektórym wydawało, przedostać się przez zasieki z drutu kolczastego, ominąć miny i inne pułapki, przepłynąć przez rzekę i już znaleźć się w ?wolnym świecie?. Niektórym się to udało. Ale daleko nie wszystkim. Była to prawdziwa granica śmierci. Przypomina ją tu nie tylko wspomniany pomnik, ale także pozostawione nieco dalej fragmenty dawnych granicznych drutów kolczastych.
Dodaj komentarz