Aid Baha
Droga w stronę Antyatlasu

A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Do wycieczki w góry Antyatlasu przekonał mnie Ahmed, właściciel niewielkiej agencji podróży w Agadirze, tuż za rogiem mojego hotelu. Przekonywał też rezydent, na pierwszym spotkaniu organizacyjnym naszego ?turnusu?. Odstraszyła mnie cena.
Ahmed ceny miał niższe. Pokazał kolorowe pocztówki. Będzie ładnie, będziesz zadowolona? Co prawda nie proponował klimatyzowanego autokaru, tylko niewielki (choć także klimatyzowany) mikrobus, nie obiecywał lunchu w cenie, ale wygrał z hotelową ofertą. Bo zamiast płacić 50, udało się stargować w okolice 20 euro. Do zaakceptowania.
Ledwie wyjechaliśmy z miasta ogarnęła nas wiosenna zieloność. Suche zapewne i spalone słońcem o innych porach roku góry przeżywają swoje wiosenne pięć minut. Początek marca. Temperatura około 20 stopni, słonce świeci, wszystko, co ma zamiar zazielenić się i zakwitnąć na nowo, spieszy się, by zdążyć przed letnim skwarem.
Najpierw zatrzymujemy się ?na żądanie?. Zachwyca nas zieloność gór, zabudowania gospodarskie na szczycie, chyba zamieszkałe, choć jakby opuszczone? potem się poddajemy. Uwierzyliśmy, że kierowca-przewodnik wie lepiej, gdzie trzeba stanąć, że pozwoli nam zrobić fotki. Chyba słusznie, bo inaczej stawalibyśmy za każdym zakrętem drogi. Bo za każdym pojawiał się nowy, ciekawy, fascynujący widok? Jednak przystanki mamy w cenie. Z własnej inicjatywy kierowca zatrzymuje się na zakręcie przy skrzyżowaniu sklepu z kawiarnią: pewnie ma kontrakt z właścicielem, że będzie napędzał mu turystów? nie szkodzi. Miejsce pustynno-niezwykłe: kwiatki, kaktusy, skręcone pnie starych drzew. I widok na główny grzbiet Antyaltasu? w tamtą stronę zmierzamy.
Droga wije się wśród łagodnych wzgórz, rzadko porośniętych zielonymi drzewami. Na drzewach siedzą kozy? to drzewa arganowe, a kozy wspinają się na nie, by skubać ich listki i orzeszki? Pasterz pozuje do zdjęcia, czeka na zapłatę? dostaje kilka groszy. Może przypadek? Zapewne wie, gdzie pasać kozy. Zapewne wie, którędy i o której przejeżdżać będą uzbrojeni w aparaty turyści z Agadiru?
Na przydrożnym parkingu dziewczyna sprzedaje prażone migdały. Kupujemy, robimy zdjęcia. Pozuje bez oporu. Taka praca. Chustką przysłania jednak część twarzy, ale nie za bardzo. Na parkingu zatrzymuje się wiele mikrobusów. Widać stąd ładnie położoną na wyniesionym ponad dno doliny Ait Baha wzgórzu wspaniałą twierdzę ? Tizourgane Kasbah Idaougnidif. Teraz jest tam hotel. Spoglądamy na nią tylko z daleka, w dodatku pod słońce ? niestety. Choć chciałoby się wejść, przejść między murami? tego nie ma w programie wycieczki. Trzeba by kiedyś?
Znów stajemy na kawę, tym razem na skraju uroczej wioski. Kontrakt. Rezygnuję z kawy: spaceruję między zabudowaniami, oglądam domki u stóp skalnych ścian, kwitnące łąki za opłotkami. Wioska nazywa się Madao. Pusto, ani żywego ducha? tylko między drzewami pasą się kozy.
Droga wspina się wysoko na przełęcz, opada znów serpentynami? po co opowiadać o widokach? jedziemy w stronę Tafraoute, berberyjskiej wioski?
Dodaj komentarz