Lezhë
Historia bogatsza od współczesności

A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Na wznoszącej się wysoko nad miastem górze stoi, widoczny z daleka, średniowieczny zamek, a ściślej jego ruiny z elementem nowoczesności tuż obok trochę wyszczerbionych murów: pomalowaną na biało i czerwono wieżą przekaźnikową.
Rozciągające się u jego stóp miasto położone nad południowym ramieniem ujścia rzeki Drin do Adriatyku w północno ? zachodniej części Albanii, mimo iż stanowi ośrodek administracyjny okręgu oraz węzeł komunikacyjny, jest dziś tylko prowincjonalną dziurą.
Z zakładami przemysłu papierniczego i materiałów budowlanych oraz sennym rytmem życia.
Właściwie jedynym powodem, dla którego warto przyjechać do niespełna 20-tysięcznego Lezhë ? i to tylko, jeżeli przebywa się gdzieś w pobliżu ? jest jego przeszłość. Znane było ono bowiem, jako Lissus, już w starożytności. Pod koniec średniowiecza w ówczesnym Alessio panowali Wenecjanie. Zaś w 1444 roku zawiązano w nim ważną w dziejach Albanii i jej zmaganiach z osmańską Turcją, polityczno-wojskową ligę feudałów pod przewodnictwem bohatera narodowego Gjorgji Kastrioti Skanderbega. Przeszła ona do historii jako Liga Lezhë.
Jej twórca został w tym mieście także pochowany w roku 1468. Turcy po zdobyciu miasta otworzyli jednak jego grób i zabrali zwłoki znienawidzonego wroga, który przez ćwierć wieku mocno dawał się im we znaki, skutecznie walcząc z kilkunastokrotnie liczniejszymi wojskami sułtańskimi. W ponad 300 lat później, w roku 1987, na miejscu grobu Skanderbega zbudowano duże mauzoleum, które jest głównym celem przyjazdów do Lezhë Albańczyków i nielicznych turystów zagranicznych. Bo poza nim i ruinami zamku, do których mało komu chce się wdrapywać skoro jest w tym kraju wiele innych, znacznie ciekawszych, niewiele jest w mieście do oglądania.
W niewielkim centrum stoi kilka niebrzydkich budynków administracyjnych i handlowych. Jest park, nad rzeką trochę nowych domów tych Albańczyków, którym po przemianach ustrojowych powiodło się w życiu. A na wzgórzu na drugim brzegu Drinu, nowa cerkiew w tradycyjnym stylu architektonicznym. Jeżeli się już jednak tu przyjechało, to warto poobserwować senne życie albańskiej prowincji, mieszkańców na balkonach służących także jako suszarnie bielizny i pościeli nawet w kilkupiętrowych, zaniedbanych blokach z okresu Envera Hodży oraz ciekawe typy zwłaszcza ludzi starszych. I jechać dalej?
Dodaj komentarz