Cherbourg
Podwodny świat i luksusowe parasolki

A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Cherbourg, położony na półwyspie Cotentin nad kanałem La Manche, dzięki znakomitej naturalnej przystani już w czasach napoleońskich stał się bazą francuskiej marynarki wojennej.
Był też portem transatlantyków, bramą emigrantów z Europy do Nowego Świata. Dziś przybijają tu głównie statki handlowe i promy z Anglii i Irlandii.
Wspominając kapitana Nemo
Na karty historii miasto trafiło głównie z powodu zaciętej bitwy o Cherbourg podczas operacji ?Overlord”, zaraz po wylądowaniu aliantów w Normandii w czerwcu 1944 roku. Zabytków nie ma tu wiele (XIX-wieczny teatr operowy), a do największych atrakcji turystycznych należy muzeum poświęcone podbojowi głębin morskich. Cité De La Mer mieści się w przestronnej hali dawnego dworca liniowców transatlantyckich z lat 30., zbudowanego w stylu art déco. W ekspozycji batyskafy, kombinezony nurków, pierwsze okręty podwodne, portrety brodatych wilków morskich. Gwóźdź programu stanowi specjalna wystawa ”Titanic: powrót do Cherbourga”, jako że słynny transatlantyk zatrzymał się tu w kwietniu 1912 roku, zabierając w drodze do Ameryki 281 pasażerów. Można też zwiedzić – niepowtarzalna okazja – francuską atomową łódź podwodną „Le Redoutable” z lat 60. XX wieku.
Catherine Deneuve w strugach deszczu
A jednak Cherbourg najbardziej kojarzy się z parasolkami. Nic dziwnego – w końcu „Parasolki z Cherbourga” (Złota Palma w Cannes’ 1964) cieszyły się w swoim czasie ogromną popularnością. W filmie Jacques’a Demy wszystkie dialogi i monologi były śpiewane, a muzyka Michela Legranda naprawdę wpadała w ucho. Widzowie po obu stronach Żelaznej Kurtyny dyskretnie ocierali łezkę, oglądając historię nieszczęśliwej miłości ekspedientki w sklepie z parasolkami (młodziutka Catherine Deneuve) i mechanika samochodowego (Nino Castelnuovo). Jean-Pierre Ivone miał dwanaście lat, kiedy latem 1963 roku ekipa filmowa przez osiem tygodni kręciła na ulicach miasta „Parapluies de Cherbourg”. Niesłychana atrakcja dla miejscowej dzieciarni, jemu przyniosła pomysł na życie. Postanowił produkować parasolki. Nie byle jakie – luksusowe, ręcznie robione. W 1986 roku zarejestrował markę „Le Veritable Cherbourg” i wypuścił pierwszą serię czarnych parasoli z wyhaftowanym herbem miasta.
Dla specjalnych klientów
Stateczna mieszczańska kamienica przy quai Alexandre III z daleka rzuca się w oczy – jej balkony zdobią czerwone parasolki. Wewnątrz mieści się manufaktura, w której pracuje 12 osób; jest też sklep, eleganckie sale recepcyjne i niewielkie muzeum: musée du parapluie. Właściciel z dumą oprowadza zwiedzających po swoim królestwie. Firma odniosła ogromny sukces: co roku Francja sprowadza z Chin cztery miliony parasolek, a jemu, proszę, udało się! Sprzedaje rocznie 10-15 tysięcy sztuk i świetnie prosperuje. Tajemnica tkwi w jakości: parasolki Ivone’a są robione ręcznie z najszlachetniejszych materiałów – jakieś niezwykłe jedwabie, cenne drewno na rączki, na rączkach pierścienie z 24-karatowego złota… Monogramy klientów, specjalne nadruki, wyszywane logotypy – firma spełnia wszelkie życzenia zamożnej (i snobistycznej) klienteli.
James Bond byłby zachwycony
W muzeum na piętrze możemy oglądać egzemplarze wyprodukowane dla znanych firm, jak np. Dom Perignon czy Cartier, ale także parasolki upamiętniające 50. rocznicę D-Day czy 50-lecie festiwalu filmowego w Cannes. Luksus musi oczywiście kosztować. Najprostsze modele to wydatek rzędu stu kilkudziesięciu euro: Le Ville – 135, Milady – 170, Milord – 190, niezniszczalny podobno Golf – 220 euro. Cena tych najbardziej luksusowych idzie już w tysiące: od 6 tysięcy do 25 tysięcy euro. Ile kosztował model wyprodukowany kilka lat temu dla ochroniarzy prezydenta Nicolasa Sarkozy’ego, dokładnie nie wiadomo. Parapactum – bo tak nazywa się ten wyrób – chroni od deszczu i gradu, ale też kamieni, noży, ognia, a nawet ataku kwasem. Podobne gadżety wymyślał dotychczas jedynie Q dla Agenta 007.
Nie dość, że tekst ciekawy, to jeszcze napisany dobrą polszczyzną..Jak zwykle u „krajoznawców”