Manila
Jeepneys, czyli zbiorowe taksówki

A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Stamtąd też startuje jedna z popularniejszych ich tras, przerzynająca centrum Manila City, a to Divisoria-Taft-Baclaran, jako też różne jej pochodne (Divisoria-Mabini-Baclaran i in.). Jeepneys mają niekiedy stałe przystanki pośrednie, dla przykładu przed Robinsons Shopping Mall na Downtown Ermita District, ale w praktyce można wysiadać (a także wsiadać) wszędzie. Na skrzyżowaniach, w korkach ulicznych, na czerwonych światłach. Zachowując natu-ralnie wzmożoną ostrożność. Zamiar opuszczenia pojazdu warto zasygnalizować kierowcy. Można przy tym wykazać się szacunkiem dla miejscowej kultury i uczynić to nie po angielsku, lecz w języku tagalog (stop = para).
Na azjatycką miarę
Technicznie auta te są różnych typów. Obecnie, w swych młodszych generacjach, bazują na imporcie używek, od SUV po mniejsze trucki, przeważnie z Japonii. Niektóre są też produkowane na miejscu. Analogicznie mają więc też różne pojemności. Zwykle jednak oferują tak gdzieś koło dwudziestu miejsc siedzących (ceratowe siedzisko po obu przyokiennych stro-nach). W środku są dość ciasne i dość małe. Ot, w sam raz skrojone na proporcje azjatyckie. Ktoś zatem o statystycznym wzroście powiedzmy Skandynawa czy innego Holendra (sławet-ne sześć stóp) może więc nie czuć się w nich zbyt komfortowo. Zwłaszcza że wozy przeważ-nie są załadowane na full.
Często zresztą zabierają więcej pasażerów niźli miejsc w środku. Z braku tychże tłoczą się oni wtedy w wewnętrznym korytarzyku, powodując dodatkową ciasnotę, albo jadą uwieszeni zewnętrznych osi (obrazki trochę przeto jakby podobne do tych z naszymi tramwajami np. przed wojną). Niekiedy, w niedziele, weekendy, dni wolne od szkoły czy pracy, miejsce obok młodego filipińskiego szofera zajmuje jego młodziutka filipińska narzeczona, z którą ten, kie-rując pojazdem, w najlepsze uskutecznia sobie miłosny flirt.
Filipiny to jak powszechnie wiadomo jedna z naczelnych w skali świata destynacji dla euro-pejskich expatów, w samej zaś Azji może nawet główna taka, ewentualnie obok Tajlandii (wystarczy choćby wizyta na także przecież skorelowanym z tym pierwszym z brzegu inter-netowym asian dating). Mimo to na ulicach samej Manili widuje się Białych relatywnie rzad-ko, przypuszczalnie, jak to dość chyba często bywa, część z nich żywi też jakieś opory przed korzystaniem z komunikacji typowo lokalnej. Stąd też istnieje szansa, iż dla swych w jeepneys filipińskich współpasażerów staniecie się sui generis atrakcją.
Opłata za przejazd jest stała, odcinkowo-strefowa, bo jeepneys to w tym ujęciu coś też na kształt naszych MPK. Uiszcza się ją w gotowce, dając pieniądze, najlepiej odliczone, bezpo-średnio kierowcy (to raczej wsiadając na punkcie początkowym) albo podając je przez innych pasażerów. Także zatem wydawana przezeń ewentualna reszta przechodzi z ręki do ręki aż do odbiorcy (jeśli ten ulokował się z tyłu, którędy się wsiada i wysiada).
Symbol filipińskiej kultury
Jeepneys obecne są także w miastach na prowincji, tzn. poza stolicą, na przykład w Cebu City. Operują również w relacjach międzymiastowych (King of the Philippine Roads). Nieroze-rwalnie wrosły w pejzaż pacyficznego Archipelagu. Stanowią jeden z absolutnych i niekwe-stionowanych symboli filipińskiej kultury. Najdobitniej oddają klimaty tego zakątka świata. Przejażdżka nimi to wobec powyższego nieodzowny element doświadczania i Manili, i Filipin. Jeepneys rzecz prosta nie wyczerpują tematu manilsko-filipińskiego kołowego zbiorkomu. Vide np. różne odmiany riksz (tricycles, pedicabs).
Dodaj komentarz