Góra Kalwaria
Chrystus wjechał do Jerozolimy
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Już sześć lat minęło, jak oglądałam Misterium Męki Pańskiej w Górze Kalwarii. Wiem, że przedstawienia były jeszcze wystawiane w następnych latach. Pomyślałam więc, zobaczyć warto, co się zmieniło.
Przede wszystkim było zimno, a to nie sprzyja radosnemu świętowaniu. Nie było też misterium ? w programie Niedzieli Palmowej w Górze Kalwarii (nazwa zobowiązuje!) znalazłam tylko jarmark wielkanocny, plecenie najdłuższej palmy na świecie i inscenizację wjazdu Jezusa do Jerozolimy. Pojechałam.
Stragany na rynku skromne. Plecenie najdłuższej palmy na świecie z zeszłorocznych palm nie cieszyło się wielkim zainteresowaniem, choć jakoś tam powstał twór długi na kilkanaście metrów. A inscenizacja była pospieszna i krótka, bez wielkiego teatrum. Niby to wystarczy, wszak Niedziela Palmowa przypomina wjazd Chrystusa do Jerozolimy, wjazd triumfalny, choć i smutny, bo zapowiadający Ukrzyżowanie.
Inscenizacja zaczęła się przed kościołem Na Górce słowną przepychanką z ?kapłanami?. Stąd ruszył w drogę ?Jezus? na osiołku, prawdziwym i żywym. Tak jak opisywali wszyscy ewangeliści, tak jak przepowiadał prorok Zachariasz. Orszak przejechał przez ?jerozolimski targ?, czyli tę część miejskiego rynku, na którym stały stragany. W orszaku ?uczniowie?, ?Matka Boska? (nie wiem, dlaczego z dzieciątkiem?), ?Maria Magdalena? z innymi niewiastami. Za nimi, już po cywilnemu, dzieci niosące do kościoła tę długą palmę z rynku, wreszcie wierni ze swoimi, małymi palmami. Przed kościołem parafialnym orszak utknął. Zainteresowani weszli do wnętrza. Inscenizatorzy pozowali do zdjęć, a dzieci zajmowały się głaskaniem osiołka. A właściwie 16-letniej oślicy, cichej, spokojnej, cierpliwej. Dla mnie to ona była bohaterką dnia!
* * *
Tamta inscenizacja, sprzed lat zrobiła na mnie większe wrażenie. Wróciłam rozczarowana. Jak będzie w przyszłym roku?
Poczytaj więcej o okolicy:
Zajrzyj na te strony:
- o misterium sprzed lat w naszym portalu
Też tam byłam i mimo wszystko podobało mi się. Czuję trochę niedosyt, to prawda, bo mogło być barwniej, liczniej, radośniej, straganów też mogło być więcej, ale myślę, że zawiniła pogoda, bo było naprawdę zimno. Jeśli w przyszłym roku temperatura będzie bardziej zbliżona do tej w Jerozolimie, to i inscenizacja wjazdu Jezusa na pewno zyska. A ośliczka rzeczywiście przemiła… Jakoś tak ładnie miała na imię, ale niestety zapomniałam…