Skuleskogen
Po groźniejszej stronie Bałtyku

A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Przy wiatrochronie nad piaszczystym brzegiem zatoczki Kälaviken chłopak z dziewczyną niespiesznie pakują plecaki. Biwakowali tu pod wiatrochronem, teraz ruszają dalej. Dokąd idą?
W tygodniowej wędrówce przemierzają Szlak Wysokiego Wybrzeża (Höga Kusten), 130 -kilometrową trasę wzdłuż jedynego obszaru nad szwedzkim Bałtykiem, gdzie brzeg stromo opada ku morzu.
Machamy sobie na pożegnanie. My nie pójdziemy aż tak daleko. Mamy czas tylko na 20-kilometrową pętelkę po Parku Narodowym Skuleskogen: to najciekawszy fragment Wysokiego Wybrzeża, blisko 300 metrów wznoszący się ponad poziom morza i unoszący się cały czas. W tym miejscu ląd wypiętrza się, a brzeg morski podnosi się z prędkością 6 mm rocznie.
Czy da się to zauważyć?
Na pewno nie z dnia na dzień, ale tak. W przewodniku, który zachęcił nas do odwiedzenia tej okolicy przeczytaliśmy, że by dostać się na przybrzeżną Ptasią Wyspę (Tärnättholmarna) , będziemy musieli zdjąć buty i przejść po płytkiej wodzie zatoki. Niechętnie odnieśliśmy się do tego pomysłu, bo dzień, choć czerwcowy, był po prostu zimny – 8 stopni, lodowaty wiatr: Skandynawia. Gdy jednak dotarliśmy do przeprawy okazało się, że wyspę łączy z lądem wąski pas poprzetykanego kamieniami piasku. Odpływ? Na Bałtyku nie ma pływów. Po prostu przewodnik miał już swoje lata. Od czasu, gdy go pisano, ziemia się tu podniosła.
Efekt jojo
Jak wytłumaczyć to niezwykłe zjawisko? To właśnie w tym miejscu, nad Zatoką Botnicką, był szczyt okrywającego Skandynawię i sięgającego aż na nasze ziemie lądolodu. Trzykilometrowej grubości czapa zamarzniętej wody ważyła swoje. Pod jej naciskiem ląd wgniótł się w tym miejscu o 800 metrów poniżej dzisiejszego poziomu. Kiedy lód odpuścił, a było to niespełna 10 tys. lat temu, wybrzeże zaczęło się dźwigać. Teraz proces ten zwolnił, ale trwa. Przechodząc na dawną wyspę suchą nogą znaleźliśmy potwierdzenie tego zjawiska.
W pierwotnym lesie
Ścieżka przez las prowadzi nas w górę i w górę. By dostać się na wysoki ląd musimy pokonać ponad dwustumetrowe podejście. Idziemy przez las: dziki, prawie pierwotny. Pod nogami poszycie tak soczyście zielone, ze aż trudno uwierzyć, że ta zieleń pochodzi z natury. Wśród drzew dominują sosny i świerki, sporo jest wszędobylskiej brzozy. Z gałęzi zwisają zielone kłaczki, które potęgują wrażenie pierwotności tego lasu. Te kłaczki to brodaczka (łac. usnea). Kiedyś te delikatne porosty rosły także w polskich lasach, ale teraz ich u nas nie ma. Brodaczka, by żyć, potrzebuje niezwykle czystego, wolnego od cywilizacyjnych zanieczyszczeń powietrza. I takie znajduje w Skandynawii.
Las w Skuleskogen, wbrew wrażeniu, nie jest wcale stary: ponad sto lat temu wycięto go prawie w pień, a drzewo wykorzystano na potrzeby startującego szwedzkiego przemysłu. Gdy zasoby surowca się skończyły, porzucono to miejsce i zostawiono w spokoju. Z dala od ludzkiej ingerencji odrodził się sam, w swej pierwotnej postaci.
Byłem tam w końcu maja zachęcony tym artykułem. Jeszce było zimno, przyroda ledwie budziła się po zimie.Piękne miejsce.Dziękuję za zachętę.