Finlandia
W kraju setek tysięcy jezior
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
187 888 jezior jest w Finlandii. To na pewno światowy rekord w przeliczeniu na powierzchnię kraju, A może nawet w liczbach bezwzględnych.
Powierzchnia kraju jest bardzo zbliżona do Polski – 338 tys. km. kw. Wody – oprócz czystych jezior również rzeki i potoki – zajmują na niej 33 672 km kw. Największym z tych jezior, w większości bogatych w ryby, jest Saimaa (1377 km kw.). A po ponad tysiąc km kw. powierzchni mają również dwa następne: Päijänne i Inari. Obok niezmierzonych lasów pełnych zwierzyny oraz grzybów, których nikt praktycznie nie zbiera, stanowią one ogromne bogactwo państwa zamieszkanego przez niewiele ponad 5,5 mln. mieszkańców.
Finlandię stosunkowo rzadko odwiedzają polscy turyści. Turystyka stanowi tam zresztą margines, poniżej 3 proc. fińskiego PKB, a kraj ten odwiedza rocznie mniej niż 3 mln turystów zagranicznych. Do czasu napaści Rosji na Ukrainę byli to przede wszystkim Rosjanie. Poza nimi głównie Szwedzi i Niemcy.
Ponad wiek niepodległości
Język szwedzki jest zresztą w Finlandii drugim urzędowym, a przez bardzo długie okresy kraj ten był ściśle związany ze Szwecją, stanowiąc jej część. Jako niepodległe państwo istnieje dopiero od roku 1917, gdy ówczesne, formalnie autonomiczne Wielkie Księstwo Finlandii, wyrwało się spod panowania Imperium Rosyjskiego. ZSRR próbował ją zresztą ponownie włączyć w swoje granice, tak jak w 1939-1940 roku udało się to z państwami nadbałtyckimi: Litwą, Łotwą i Estonią. Ale rozpoczęta „wojna zimowa 1939-40” okazała się kompromitująca, biorąc pod uwagę dysproporcje sił.
Fatalnie wyposażona i dowodzona była Armia Czerwona, gdyż większość jej wyższych dowódców została podczas stalinowskich „czystek” w roku 1937 albo rozstrzelana, albo siedziała w więzieniach i łagrach. A Finowie dowodzeni przez generała, od 1942 r. marszałka Carla Gustafa Mannerheima (1867-1951), stawili najeźdźcy ogromny opór i zadali ogromne straty. Sowieci próbowali jeszcze zająć ten kraj w latach 1941 i 1944 – szczegóły pomijam – ale Finlandia straciła co prawda Karelię i Pelsamo, które stały się sowiecką kolonią, ale obroniła niepodległość. Chociaż aż do upadku sowieckiego imperium nieco ograniczoną ze względu na „specjalne stosunki” z wielkim sąsiadem.
Jeszcze trochę o historii
Finowie swoje własne niezależne państwo mają więc dopiero 125 lat. Jako pierwszy napisał o nich, nazywając ten lud europejskiej północy Fenni, w roku 98 n.e. rzymski historyk Tacyt. Dopiero w IX w pojawiły się tam przedpaństwowe związki plemienne Suomi, Häme i Karelów. Z innych historycznych faktów warto przypomnieć, że w XII wieku Szwedzi rozpoczęli „chrystianizację” ludów obecnej Finlandii. A następnie rządzili nimi aż do klęski wojsk króla Karola XII w bitwie z rosyjskimi cara Piotra I pod ukraińską Połtawą w 1709 roku. Powstało wówczas, i istniało ponad sto lat, Wielkie Księstwo Finlandii we władzy rosyjskich carów.
Białe noce, zorza polarna i wędkowanie
Wśród głównych atrakcji kraju wymienia się czystość powietrza i wód, bogactwo przyrody. A także sauny, słynne białe noce, zorzę polarną, a w zimie kuligi z zaprzęgami reniferów. Z kultury zaś festiwale muzyczne i filmowe.
Szczególnie ciekawe i pouczające dla mnie okazało się fińskie wędkarstwo. Próba szybkiego nauczenia się łowienia na wędkę pstrągów okazała się nieudaną. Ale już inaczej było w przypadku „wędkowania” z łodzi motorowej na jeziorze. Używam cudzysłowu, bo tak naprawdę to szczupaki „łowiły się same”. Na rufie motorowej łodzi, którą popłynęliśmy w kilkoro „na połowy”, umocowanych było około 10 wędek ciągnących na żyłkach metalowe, błyszczące rybki z haczykami. Poznałem wówczas ten dosyć okrutny sposób wędkowania. Bosman łodzi równocześnie ją prowadził i obsługiwał wędki, na które co chwila łowiły się szczupaki. Wówczas na zmiany musieliśmy kierować łodzią.
A bosman, przy większej sztuce trochę walcząc z rybą, która dała się złapać na przynętę, wyciągał ją, chwytał w rękawicach, aby nie uszkodzić, odczepiał z haczyka, pokazywał i… wyrzucał do wody. Przy czym były to szczupaki mające po dwa i więcej kilogramów. Tylko jednego dorodnego, na oko 4-5 kilogramów, zabił i wrzucił na łódź mówiąc, że zabierze go dla żony na obiad. Bo ten rodzaj wędkarstwa polega nie na złowieniu ryby, aby ją następnie zjeść, ale właśnie łowieniu i wypuszczaniu na wolność. Z uszkodzonymi przez haczyki okolicami pysków. Spodobała mi się natomiast możliwość szybkiego uwędzenia złowionych ryb w wybudowanych w tym celu wędzarniach nad niektórymi jeziorami.
Dodaj komentarz