Paryż
Walentynkowy spacer po mieście
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Podobnie jak w innych krajach, nie wiadomo skąd naprawdę wzięły się we Francji Walentynki. Tutaj nazywamy je Saint Valentin – Święty Walenty. Ale który? Jest ich ponoć siedmiu. Aktualne święto zakochanych w połowie lutego istnieje od niedawna, ale od bardzo dawna Paryż ma liczne miejsca symbolizujące miłość.
Jedno z nich to Most Zakochanych; tak umownie nazwano Pont des Arts, kładkę dla pieszych łączącą Luwr z Akademią Francuską, pierwszy most z żelaza. Zakochani spędzają tu romantyczne wieczory, raczej jednak gdy jest ciepło, więc w tym sensie data Walentynek trochę tu nie pasuje.
Obdarzeni romantyczną duszą polecają Ogród Luksemburski, w tym roku przykryty śniegiem, ale zdarzyło się już, że na Walentynki kwitły tu tulipany. Jeżeli z powodu zimna nie uda się posiedzieć – a świetnie się do tego nadają żelazne krzesła, zakochani mogą być sami, nie ma potrzeby dzielić się z innymi ławką – można spacerować pośród posągów francuskich królowych, poetek, bohaterów, pod nagimi gałęziami kasztanowców, wzdłuż geometrycznych alejek parku w stylu francuskim.
Można zarezerwować romantyczny hotel: dwa hotele paryskie noszą nazwę Hotel Amour. Jeden z nich, przy rue Navarin 8, niedaleko Placu Pigalle, wbrew pozorom z tym placem erotycznej rozrywki nie ma nic wspólnego. Położony jest w sercu romantycznego osiedla Nowe Ateny, w dziewiątej dzielnicy Paryża. Tutaj mieszkali Chopin i Georges Sand. Ona sama mieszkała tu wcześniej z Ary Schefferem, holenderskim malarzem romantycznym w atelier artysty, willi z salonem, gdzie dziś mieści się Musée de la Vie Romantique. W dokładnym tłumaczeniu to Muzeum Romantycznego Życia.
Poczytaj więcej o okolicy:
Zajrzyj na te strony:
- więcej o Pont des Arts – moście miłości – w naszym portalu
Walenty ze swoimi walentynkami – nie wiadomo skąd się wziął. Pojawił się nagle i niespodziewanie. Oczywiście, przywędrował do nas ze stanów, jak i parę innych wynalazków. Ale zanim to się stało, jego kult rozwijał się we Włoszech.
Walentych siedmiu chyba nie ma, raczej dwu-trzech, a tak naprawdę może jeden, bo dwóch może być jedną osobą.
Był lekarzem, kapłanem, wędrował z rzymskimi legionami, był wreszcie biskupem. Podobno jako pierwszy dawał śluby rzymskim legionistom, a może pobłogosławił związek legionisty z chrześcijanką? Może sam pisał listy miłosne, może pomagał je pisać innym? Grunt, że zabili go 14 lutego roku 268 albo 269 naszej ery. Jego szczątki spoczywają w Terni, 100 km od Rzymu. I chyba tam – ten kult jest rzeczywistym. A reszta świata uprawia całkiem udatną komercję.