Jezioro Inle
Jak żyją mieszkańcy domów na wodzie
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Jezioro Inle w środkowej Birmie znane jest z rzemiosła, a nawet z pracujących na nim niewielkich fabryczek. Odwiedziłem kilka z nich. Była to podróż w czasie.
W wiek XVIII, może nawet wcześniejsze. Przy pomocy takich, jakie wówczas stosowano w świecie urządzeń i narzędzi, przędzie się tu i tka nadal. Szyje się słynne jedwabne oraz lotosowe koszule, wyrabia szale i inne artykuły.
Samoróbki i muzealne eksponaty
Prymitywizm maszyn, np. w fabryczce Ko Than Hlang, jest nieprawdopodobny. Sądzę, że światowe muzea włókiennictwa sporo zapłaciłyby za takie egzemplarze, byle tylko zdobyć je do swoich zbiorów. W jednym miejscu staruszka na drewnianych kołowrotkach z siłą napędową w postaci koła starego roweru, snuje nitki. W innym przędzarz kręci prawą ręką ogromnym drewnianym kołem, lewą regulując nawijanie się przędzy na szpule. W kolejnych tkaczki wyrabiają na ręcznych krosnach tkaniny, szwaczki szyja szale, chusty, bluzki, koszule itp.
Koszule z włókien lotosu
Surowcem jest bawełna, jedwab oraz – to jedyne miejsce na świecie, w którym produkowane są z niego bluzki i koszule – włókna z łodyg lotosu. Podobno bardzo higieniczne, przewiewne oraz wytrzymałe. I – dodam – dosyć drogie. Fabryczka ta mieści się w dużym, drewnianym, piętrowym budynku z zardzewiałym blaszanym dachem. Dopływa się do niej, oczywiście, łodziami. W innych podobnych placówkach wytwarzane są niezliczone pamiątki. Figurki rzeźbione w drewnie, wyroby z tkanin, trochę metalu. To forma aktywizacji miejscowej ludności. Dosyć skuteczna, gdyż ludzi przyjeżdża tu sporo. Jest to bowiem dobrze wypromowana atrakcja turystyczna Birmy, sposób ograniczania skali nędzy.
Kobiety o długich szyjach
W jednej z takich wytwórni powitały nas kobiety i dziewczęta z mosiężnymi obręczami na szyjach. Byłem przekonany, że ten barbarzyński zwyczaj zachowały jeszcze tylko niektóre plemiona afrykańskie. Okazuje się, iż kultywowany jest również tu, w głębi Azji. Obręcze zakładane są na szyje w miarę ich wydłużania się. Szyje tutejszych kobiet są nawet kilkakrotnie dłuższe niż normalnie, co doskonale widać u staruszek. Obręcze podtrzymują głowę odciążając, a raczej zastępując kręgosłup. Zdjęcie tych obręczy grozi oczywiście złamaniem się kręgosłupa i śmiercią. Tymczasem obręcze noszą, pracują i żyją w nich nie tylko kobiety stare, ale zakładane są one nadal dziewczętom, a nawet małym dziewczynkom. Wygląda to ciekawie, trudno było nie zrobić im zdjęć. Ale wyobrażenie sobie, jak się żyje z czymś takim na szyi, przekracza chyba możliwości Europejczyków.
W manufakturze srebrnej bizuterii
Na jeziorze Inle wytwarza się nie tylko artykuły oraz pamiątki z tkanin i drewna, ale również z metalu. W jednej z tutejszych manufaktur w procesie starej, stosowanej chyba od wieków technologii, powstaje srebrna biżuteria. Metal roztapia się w małych tygielkach przy pomocy niewielkich miechów. Następnie wlewa się go do form, łączy poszczególne elementy pierścionków, łańcuszków, bransoletek, broszek. Zaś w końcowym etapie poleruje szczoteczkami. Wszystko na oczach klientów. Podobnie jak w innym zakładzie, kuźni, wykuwa się – również w drewnianym budynku na palach, przedmioty z żelaza.
Tu życie toczy się na wodzie
To, na co turysta ma ochotę, może kupić na miejscu, w sklepach z pamiątkami na wodzie, lub na pływających targach zmieniających codziennie miejsce. Wystarczy zresztą, że łódź z cudzoziemcami pokaże się w pobliżu osad na palach, a zaraz pojawiają łodzie handlarek oferujących w dużym wyborze różne pamiątki. Mieszkańcy jeziora nie tylko żyją, pracują łowiąc ryby, uprawiając warzywa czy wytwarzając niezliczone przedmioty. Dzieci chodzą – przepraszam, pływają – do szkół. Dorośli, nie tylko turyści, odwiedzają również stojące na jeziorze restauracje. Prąd doprowadzany jest kablami zawieszonymi na drewnianych słupach wbitych w dno…
Dodaj komentarz