Jak na Birmę jest to duże miasto. Ma szerokie główne ulice, dosyć nowoczesną, przynajmniej w centrum, architekturę. Są tu siedziby urzędów, instytucji, banków. Nie ma znaczących zabytków, ale zobaczenia bazaru nie mogliśmy sobie odmówić.
Jak bardzo mieszkańcy tego regionu Birmy są religijni, mogliśmy przekonać się następnego dnia. O czwartej rano, grubo przed świtem, wyrwał nas ze snu łomot bębnów, gongów i innych instrumentów oraz głośne modlitewne śpiewy.
Współczesna Birma. Wiek XVIII, może nawet wcześniejsze. Przy pomocy takich, jakie wówczas stosowano w świecie urządzeń i narzędzi, przędzie się tu i tka nadal. Szyje się słynne jedwabne oraz lotosowe koszule, wyrabia szale i inne artykuły.
Wieczorem tutejszy amatorski zespół artystyczny złożony z kelnerek, sprzątaczek, kuchcików itp. zaskoczył całkiem udanym występem na estradzie w jadalni, programem z miejscowymi tańcami, w tym tańcem smoka...
Wnętrze świątyni różni się znacznie od tych, które dotychczas widziałem w Birmie. W ścianach korytarzy i sal są dziesiątki niewielkich nisz, a w każdej z nich posążek Buddy.
Jezioro Inle położone niemal w centrum kraju z licznymi stupami, kilkoma klasztorami oraz wieloma fabryczkami i warsztatami, zbudowanymi na wodzie, jest jedną z ważniejszych atrakcji Birmy.