Balaton
Północ czy południe? Prawdy i mity

A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
* Na północy mniej jest dyskotek i typowych wakacyjnych atrakcji, dlatego rzadziej wybierają go ludzie młodzi. Nie ciągną też tu rodziny z dziećmi, a w konsekwencji średnia wieku odpoczywających tu turystów wpływa na nieco nobliwą atmosferę północnego brzegu.
* Węgrzy utrzymują, że północny Balaton jest droższy od południowego. Miernikiem ponoć od lat sprawdzającym to najlepiej jest cena langosza (placek smażony w głębokim tłuszczu), a ta wskazuje, że na północy będziemy za wszystko przepłacać. Najdrożej jest w Balatonfüred.
* Północny brzeg jest bliżej, jadąc z Polski, choć oczywiście trudno tu mówić o jakiś wymiernych różnicach.
Brzeg południowy:
* Południowy brzeg opada o wiele łagodniej, częściej też zdarzają się mielizny. To też zasługa tych północnych wiatrów, które spychają balatońskie piaski w stronę południa. Ale opowieści o wodzie po kolana, która ciągnie się przez pół kilometra to spora przesada. Raczej po głębszym odcinku znów możemy trafić na płyciznę. Są plaże, gdzie woda dość szybko sięga pasa czy piersi, umożliwiając swobodne pływanie. Jeśli ktoś pewniej czuje się w wodzie, w której ma grunt pod nogami, zdecydowanie wybrać powinien brzeg południowy. Żeby woda nas zakryła, rzeczywiście trzeba odpłynąć spory kawałek.
* Z wymienionych wyżej powodów południowe plaże są bezpieczniejsze dla dzieci. Ponadto znajdziemy tu plaże wybitnie dedykowane małym dzieciom, gdzie woda zaczyna się dosłownie od 1 cm i powolutku opada. W takiej wodzie maluchy mogą pluskać się bez przeszkód, dlatego dla każdego Węgra jest oczywiste, że z małymi dziećmi jeździ się na południe.
* Warto wiedzieć, że w każdej miejscowości jest co najmniej kilka plaż, więc łatwo wybrać taką, która nam odpowiada. Ze względu na mniejszą głębokość woda szybciej się nagrzewa i zazwyczaj jest ciut cieplejsza niż na północy.
* Nad Balatonem w zasadzie nie ma piaszczystych plaż. To w końcu jezioro, na Mazurach też nikt się nie spodziewa karaibskich piasków. Plaże są trawiaste. Nie jest prawdą, że na południu są wybetonowane. Uregulowane odcinki zdarzają się po obu stronach brzegu, ale nie leży się na betonie, tylko na trawie.
Prawdą jest, co napisano. Byłam kiedyś kilkakrotnie po północnej stronie Balatonu, zagospodarowanej, gwarnej, miejskiej. Jakież było moje zdziwienie, gdy wylądowałam przypadkiem na kempingu po stronie południowej. Po pierwsze na rzeczonym kempingu nie było twardej spalonej ziemi, tylko miękka, zielona trawka (sierpień). Po drugie – ludzi jak na lekarstwo (w porównaniu z takim Balatonfured). Po trzecie… tu trochę gorzej do wody trzeba było iść najpierw po długim pomoście przez trzciny, potem – bardzo daleko już w wodzie, by popływać. Woda do pól uda, nic więcej. Ale ja znacznie lepiej wspominam południe. I polecam.
Wypoczywamy nad Balatonem pierwszy raz i aż się sobie dziwię, że dopiero po dziesiątkach lat turystyki kempingowej, dopiero teraz odkryliśmy to urocze miejsce. Jest to, bez rozgrzeszania, samego siebie, zasługa potocznych opinii, na temat Balatonu, jakie można usłyszeć i przeczytać, w języku polskim. Polacy mogą czuć się tutaj nieswojo, gdyż niewiele możemy przeczytać, a raczej nic nie zrozumiemy. Sporadycznie można spotkać jakieś objaśnienia w języku polskim i to raczej na zasadzie tłumaczenie menu restauracji translatorem Google. Biwakujemy na północnym brzegu, w miejscu o łagodnym spadku. Tablice informujące o głębokości wody 125 cm są posadowione w wodzie około 200 m od linii brzegowej. Na kempingu mnóstwo małych dzieci. W zdecydowanej przewadze Węgrzy. Ceny jak w Chorwacji, jednak biorąc pod uwagę odległość z Polski, wychodzi dużo taniej. Trasy rowerowe w ciągu dnia prowadzą przez ciekawe krajobrazy, a po zmroku dają posmakować kurortowego życia. P. S. Miał to być nasz przystanek w drodze na Chorwację, a spędziliśmy tutaj cały urlop.