Indie
Jak przetrwać egzotyczne zakupy
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Gdy tylko kilkoro cudzoziemców wchodziło, właściciel natychmiast zamykał drzwi i spuszczał zasłony: konkurenci nie powinni wiedzieć co i za ile sprzedaje. Ani zobaczyć jego niepowodzenia. Bo wejście do sklepiku najczęściej kończy się tylko na obejrzeniu jego zawartości. Chociaż trafiają się w nich także rzeczy przepiękne, autentyczne, zabytkowe. Długo będę pamiętał jedną z witryn, w której wystawiono około 80 cm wysokości srebrny posąg któregoś z hinduskich bogów. Oglądający go razem ze mną przypadkowo stary Hindus o wyglądzie naukowca tylko westchnął: nieprawdopodobnie piękna i cenna rzecz!
Na posągu była jednak naklejka zakazująca wywozu za granicę. Spotyka się je, przynajmniej w poważnych sklepach, dosyć często. Władze dbają bowiem o ochronę dóbr narodowej kultury. Nie wiem, na ile skutecznie, gdyż o cenę nie pytałem. Także ze względów finansowych zakup w tym przypadku nie wchodził w grę. A pytanie o cenę, to przecież tylko początek długich, w tym przypadku bezsensownych targów. Zakaz wywozu z Indii obejmuje wszystkie przedmioty ponad 100-letnie.
W przypadkach wątpliwych musi wypowiedzieć się, wydając stosowne zezwolenie służba konserwatorska. Ale i wśród pamiątek, które można kupić i wywieźć, wybór jest ogromny. A ceny, po długotrwałych targach, bywają przystępne. Tutejsi kupcy zabiegają zresztą o nabywców w sposób nieznany nie tylko w Polsce, ale większości krajów europejskich. Opuszczają ceny do granic rzeczywistej opłacalności. Zawsze są gotowi do transakcji.
Wystarczyło np., że spacerując po Kadżuraho, zatrzymaliśmy się blisko północy na chwilę, aby jak spod ziemi wyrósł kilkunastoletni chłopak, otworzył sklep na który nie zwróciliśmy uwagi, zapalił w nim światło i zaprosił nas do wnętrza. Tam demonstrowano nam wszystko, czym sklepik dysponował. Postanowiłem kupić szorty i spodnie z cieniutkiej bawełny, gdyż temperatura dawała mi się we znaki. Gdy nie znalazłem właściwego rozmiaru w odpowiadającym mi kolorze, usłyszałem: no problem ? na rano będą.
Przy czym maszyna krawiecka została wyciągnięta z kąta, a z półki tkaniny do wyboru. Dałem symboliczną zaliczkę, a rano przed hotelem czekał już chłopak z wiadomością, że można odebrać gotowe spodnie. Wraz z ojcem-krawcem, a zarazem kupcem był szczęśliwy. Udało im się w nocy wykonać pracę za parę dolarów, zarobić na czysto parę rupii. Osiągając kwotę, za którą w Polsce ekspedientce nie chciałoby się sięgnąć na półkę. Ale tu codziennie toczy się twarda walka o byt…
Dodaj komentarz