Mijamy jakąś bramę i nagle znajdujemy się w centrum miasteczka, leżącego u stóp sławnego Fortu Amber. Natychmiast otacza nas tłum handlarzy oferujących różne towary. Ale spieszymy się, chcemy jeszcze przed zmrokiem obejrzeć fort i pałac. Przesiadamy się na... słonie.
Targi to nie tylko tutejszy rytuał, ale i konieczność. Sprzedawcy, zwłaszcza uliczni handlarze, zaczynają bowiem od niebotycznego w tutejszej skali pułapu cen, aby zejść, gdy dochodzi do transakcji, nawet do jednej piątej żądanej kwoty.
Przy wejściu do głównej sali modłów każdy częstowany jest – można jednak zrezygnować – symbolicznym posiłkiem karah: szczyptą ryżu lub innych ziaren z warzywami i przyprawami podawaną na liściu, które spożywa się idąc do miejsca pełniącego funkcję ołtarza.