Kerava
Kup pan wodę?

A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Zatrzymujemy się na nocleg. Wypadło na bardzo przyjazny parking przydrożny, ze 40 km od Helsinek: standard ? jak w Niemczech, spokój ? jak w Skandynawii. Miód. Chłopaki nie wytrzymują i zaczynają bębnic piłą do kosza o podłoże ? lodu! Pierwsza w nocy! No tak, zagalopowaliśmy się ? widno.
Na „noclegowym” parkingu o zaawansowanym zmroku (coś około 23.30) pojawia się dziwny ? jak na tutejsze standardy ? pojazd. Pamiętacie pewnie takie obrazki z czasu raczkującego kapitalizmu w naszej ojczyźnie: stary osobowy mercedes z przyczepką, p.o. pojazdu zaopatrującego wczesnokapitalistyczną firmę? Taki to był właśnie pojazd. Na oko miał ze 20 lat, za młodu niewątpliwie luksusowy, a i dziś krzepki jeszcze, choć z nieco matowym już lakierem, z dość silnym motorem i sporą porządną przyczepką towarową zaopatrzoną w solidną plandekę.
Właściciel samochodu ? około sześćdziesięcioletni szpakowaty mężczyzna ? podszedł do nas i z determinacją zaczął namawiać nas do zakupu… wody mineralnej własnej produkcji. Tłumaczył długo o jej nadzwyczajnych właściwościach, zawartości cukru w cukrze, czy czegoś tam ? dokładnie nie zrozumiałem.
Sprzedawanie źródlanej wody w Finlandii, gdzie w każdej kałuży jest wyłącznie źródlana woda, a kranówa wszędzie nadaje się do picia, to zaiste donkiszoteria w najlepszym wydaniu. Facet mi zaimponował. Nasi współpodróżnicy grzecznie odmawiają ? cena wody, mimo że hurtowa, jest sążniście słona, szczególnie że jeszcze świeżo mamy polskie cyferki w oczach.
Po dłuższych namowach postanawiam zapłacić po 2 euro za flaszkę, żeby nie robić przykrości, ale sprzedawca zniechęcony naszą bierną postawą zostawia nam butelkę okazową w prezencie. Rozpijemy ją na Nordkappie…
Dodaj komentarz