Praga
O złotych rączkach i wojaku Szwejku
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Ostatnie wojaże do Pragi dały mi okazję do przywołania znanego określenia: czeskich złotych rączek.
Zlate ceske rucicky ? to skądinąd afirmatywne i używane powszechnie w kraju nadwełtawskim określenie fachowych, dziedziczonych od pokoleń umiejętności czeskich rzemieślników. Czechy już przed wojną należały do czołówki najbardziej uprzemysłowionych państw Europy i nawet cztery dekady komunizmu nie wytrzebiły nawyku solidnej roboty. Czeskie piwo, auta marki Škoda czy wreszcie zmora antyterrorystów na całym świecie ? niewykrywalny materiał wybuchowy semtex ? od lat sprawiają, że fuszerka jest ostatnią rzeczą, z jaką kojarzy się Czechów.
Prawdę mówiąc, na fuszerkę w tym poukładanym kraju po prostu nie ma miejsca ? czy biorą się za kopanie piłki, jak czynią to na Wyspach Milan Baroš (Galatasary, poprzednio Liverpool) czy Petr Cech (Chelsea) lub za kręcenie filmów, jak Forman, Menzel, Sverak, Ondricek, czy wreszcie za politykę ? jak Vaclav Havel ? reszcie świata nie pozostaje nic innego, jak rozdziawiać usta i bić brawo.
Polak uczy się na błędach; Czech ? by zacytować Bohumila Hrabala ? mawia w takich razach: ?Trzeba było siedzieć na dupie w domu?. Łączy się z tym inna cecha ? pragmatyzm. Czecha interesują takie ideały, które może ? on, osobiście ? wcielić w życie tu i teraz, na ziemi.
Spacerując po praskim Starym Mieście mogliśmy zauważyć podstawową różnicę między nami i Czechami, która polega chyba właśnie na stosunku do historii ? im historia nie ciąży, ona im co najwyżej zawadza. Może rytm naszego życia wyznaczają zrywy, niekiedy nawet powstańcze, ale Czesi do zrywu są skłonni tylko wówczas, gdy to naprawdę ma sens ? na przykład na boisku piłkarskim lub odbudowy wyspy Kampa i Malej Strany po wielkiej powodzi w 2002 r.
My napinamy muskuły, przelewamy krew, święcimy we własnym gronie nieznane reszcie świata rocznice ? a górą i tak zawsze są Czesi. Parafrazując Norwida, można by powiedzieć, że dla Czechów ojczyzna to ?wspólny, zbiorowy rytuał spędzania wolnego czasu?, z nieodłączną biesiadą piwną czy wypadem za miasto.
Pierwsze kontakty z Czechami zwykle rozbawiają do łez. Jadąc samochodem widzimy znak drogowy ostrzegający przed rypadlem, czyli… koparką. Gdy nadajemy bagaż na lotnisku pytają nas o zawadlo, czyli coś co zawadza. Dzwoniąc do znajomego słyszymy Pan Waszko momentalnie nieprzytomny, co oznacza, że po prostu go nie ma.
Czesi nie są narodem bez wad. Mają ich bez liku, a postać Szwejka jest doskonałym ich ucieleśnieniem. Wobec Historii (tej przez wielkie H) to sobek, kunktator i kpiarz, który nawet zabójstwo następcy tronu obraca w żart, niby to myląc go z innym Ferdynandem ? ?tym, co był posługaczem u drogisty i zbierał psie gówienka?. Zauważmy jednak, że ten sam Szwejk wychodzi obronną ręką z każdej opresji, a przy tym nigdy nie traci rezonu, dobrego humoru i chęci życia ? i zawsze stawia na swoim.
Szkoda, że nie mamy polskiego Szwejka.
Poczytaj więcej o okolicy:
Zajrzyj na te strony:
- Jerzy Leśniak jest autorem książki: Sądeckie ścieżki. Od Ziemi Świętej do Kalifornii. Reportaże z 25 krajów
Bardzo udatna charakterystyka naszych sąsiadów. Ze względu na ich pragmatyzm i nazwijmy to – niewielką wojowniczość i skłonność do przestrzegania prawa, myślimy często o nich z lekceważeniem. Zupełnie niesłusznie. Mielibyśmy sporo od nich do nauczenia.