Pura Besakih
Pierwsza wśród balijskich świątyń
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Na Bali głównymi atrakcjami są: wspinaczka na Gunung Agung, nurkowanie wokół wraku Liberty i surfing na wysokiej fali Ulu Watu – przeczytałem we jednym z przewodników. Dla mnie wyspa ta okazała się przede wszystkim miejscem wspaniałych zabytków, ciekawych obrzędów, krajobrazów i plaż.
Jest niewielka w porównaniu z Jawą, Sumatrą, Celebes czy Kalimantanem – Borneo. To jedna z 13,7 tysięcy (inne źródła mówią nawet o 17 tysiącach) indonezyjskich wysp. Nazywana jest Perłą Małych Wysp Sundajskich, a jeszcze częściej ? Wyspą Tysiąca Świątyń.
Hinduistyczna enklawa
Jest ich tu rzeczywiście mnóstwo, podobnie jak ciekawych i zabytkowych, niekiedy sporej wielkości przydrożnych kapliczek. Są skromne, o oryginalnej architekturze, zbudowane z kamieni, drewna, czasami cegieł, pokryte porostami i poczerniałe od deszczów. W muzułmańskim morzu Bali stanowi hinduistyczną enklawę, chociaż mieszkają tu także wyznawcy islamu, chrześcijaństwa i innych wierzeń. Balijski hinduizm bardzo różni się od hinduskiego. Tu jest to synkretyczna religia przemieszana z wierzeniami animistycznymi pierwotnych mieszkańców, którzy przybyli z kontynentu azjatyckiego ponad 5 tys. lat temu. Zaś jej głównym sanktuarium i jednym z najważniejszych miejsc pielgrzymkowych na wyspie – Pura Besakih – „Świątynią Matką”, jest zespół 60 świątynnych kompleksów i 23 sanktuariów połączonych ze sobą. Położenie ma fantastyczne. W górach na wysokości około tysiąca metrów. A w tle przeważnie zasnuty chmurami szczyt „Świętej Góry” – wulkanu Gunung Agung.
Świątynia u stóp wulkanu
Mam jednak trochę szczęścia. Chociaż sam szczyt jest niewidoczny, to masyw tej góry tylko częściowo przesłaniają chmury. Ma ona obecnie wysokość 3014 m n. p. m., o 128 m mniej niż przed wielką erupcją w 1963 r. Powstał wówczas krater o średnicy około 700 metrów. Jest on celem turystycznych wypraw. Niestety, wymagających nocnego wejścia i pokonania około 2 tys. m. różnicy poziomów, a przede wszystkim czasu, którym nie dysponuję. Wynagradza mi to zwiedzanie kompleksu sanktuarium Pura Besakih. Jego świątynie są skromne, kamienno-drewniane, przyczernione przez monsunowe deszcze. Podobnie jak granitowe schody i tarasy, na których stawiano je od wieków.
Do „Świątyni Matki”
Najstarsza wzmianka o Besakih znajduje się w inskrypcji z… 1007 roku. A pozycję „Świątyni Matki” ma od XV wieku. Ostatni, około kilometrowy odcinek niezbyt stromo pnącej się do niej drogi trzeba pokonywać pieszo. Lub… korzystając z podwiezienia na motocyklu przez miejscowych, mających zdecydowanie zbyt wygórowane wyobrażenie o wartości ich pracy. Wymagany jest również odpowiedni strój, a więc długie spodnie lub coś co zakrywa nogi, a w przypadku pań także ramiona. Sarongi można wypożyczyć na miejscu.
W ciszy i w skupieniu
Zazwyczaj wszystkie wewnętrzne dziedzińce sanktuariów i świątyń są zamknięte, a przynajmniej niedostępne dla innowierców, którzy mogą oglądać je tylko z zewnątrz. Ale i tak jest co oglądać. Chodząc co chwila trafiam jednak na jakieś otwarte bramy. Zaglądam więc, wchodzę zachowując szacunek należny świętemu miejscu, oglądam, fotografuję. Spotykam od czasu do czasu kogoś z miejscowych. Mijając ich składam dłonie na piersiach jak do modlitwy, pochylam głowę, nikt mnie nie niepokoi. Podobno podczas świąt jest tu o wiele ciekawiej, barwniej, ale i głośniej. Odpustowo czy piknikowo. W otaczającej mnie ciszy i spokoju łatwiej jest jednak kontemplować architekturę, rzeźby i posągi, ale również nastrój i atmosferę tego miejsca.
Dodaj komentarz