Ubud
Duchowe oblicze Bali
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Po kilku dniach plażowania i zabawy w klubach Kuty decyduję się pojechać do Ubud ? starej stolicy wyspy, by poznać bardziej uduchowione oblicze Bali.
Podróż autobusem trwa dwie godziny, przez całą drogę zachwycają wspaniale widoki, pola ryżowe, lasy palmowe, stare świątynie zagubione w czasie. Co uderza po przyjeździe do miasta, to spokój i cisza, jakiej brakuje Kucie. Jest tutaj o wiele mniej turystów i skuterów, próżno szukać klubów nocnych i barów, jest za to niezliczona ilość galerii z obrazami tutejszych artystów (często malowanymi na jedwabiu), sklepiki z oryginalnymi wyrobami, małe muzea. Bardzo szybko znajduję zakwaterowanie na kolejnych parę dni. To piękny stary dom przerobiony na mały hotel z typowym dla architektury balijskiej ogrodem i świątynią w środku. Oprócz mnie nie ma innych gości, dlatego codziennie rano jem śniadanie w towarzystwie całej rodziny właścicielki.
Już na samym początku idę zwiedzić ?Małpi las?. Jest to wielki park z kilkoma świątyniami i rzeźbami zagubionymi pośród drzew. Najważniejszymi mieszkańcami lasu są małpki makaki, które traktowane są tutaj z niesłychanym szacunkiem, wręcz czcią. Zwierzęta nie czują strachu przed ludźmi, często wskakują na plecy przerażonych turystów, albo podkradają jakieś drobiazgi z plecaków. Czasami zdarzają się też ugryzienia, trzeba wiec być wyjątkowo ostrożnym, żeby przypadkiem nie rozłościć małych mieszkańców lasu.
Miasto leży w przepięknej scenerii, otoczone tarasami pól ryżowych i lasami palmowymi. To doskonałe miejsce na spacery i przejażdżki rowerem. Na wielkim miejskim targu można znaleźć prawdziwe perełki balijskiego rękodzieła, od ręcznie rzeźbionych mebli po egzotyczna srebrną biżuterię. W jednej z tutejszych świątyń każdego wieczora odbywają się kilkugodzinne spektakle. W pierwszej części aktorzy odgrywają scenki z balijskich historii i legend, potem tancerki w złotych kostiumach tańczą tradycyjne tańce. Wszystko to odbywa się przy akompaniamencie zespołu grającego na najróżniejszych instrumentach.
Po kilku dniach pobytu w Ubud razem z Lorane, zapoznaną Filipinką, decydujemy się zwiedzić kilka pozostałych świątyń wyspy. Cały dzień małym busem objeżdżamy najróżniejsze budowle, by w pod koniec dnia wylądować w największej świątyni hinduistycznej na Bali i jednej z największych w całej Indonezj ? Pura Besakih, położonej w Karangasem u stóp wulkanu Gunung Agung. Zabudowa świątyni ciągnie się aż po horyzont i podzielona jest na kilka części, każda przynależy do innej kasty. Cześć dla najbogatszych mieszkańców wyspy znajduje się na samym szczycie. Im niżej, tym bliżej schodzimy miejsc przeznaczonych dla biedniejszego społeczeństwa. Najbardziej majętne familie maja tutaj własne olbrzymie grobowce, często zajmujące powierzchnię kilkunastu metrów kwadratowych.
Cały czas spacerujemy po kolorowych dywanach ze świeżych pachnących kwiatów, którymi każdego ranka przystrajana jest świątynia. Z zakamarków wychodzą do nas bezpańskie psy, jest ich całe mnóstwo. Psy uważane są przez Balijczyków za strażników świątyń, dlatego nie wolno ich stąd wypędzać.
Po tygodniu w Ubud wracam do Dempasar. Na lotnisku, mimo że znowu jest głośno i tłoczno, nie czuję się już taka zdezorientowana. Przez czas spędzony na wyspie zdążyłam już trochę poznać azjatycki szalony styl życia, i ? o dziwo ? nawet zaczęłam go lubić.
Dodaj komentarz