Kuta
Mekka klubowiczów i surferów
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Przez duże opóźnienie samolotu dolatuję na Bali późnym wieczorem. Lotnisko w Dempasar, stolicy wyspy, przypomina bazar w piątkowe południe, jest głośno i chaotycznie.
Ktoś ciągnie mnie za bluzkę zachęcając do wymiany pieniędzy, ktoś inny próbuje wyrwać plecak, oferując tani transport, drogę tarasuje mały chłopiec wciskający ulotki tanich hoteli, ciężko jest zrobić choćby jeden krok bez ciągłego nagabywania ze strony tubylców. Po dokonaniu wszystkich formalności ? wykupieniu wizy i przejściu dokładnej kontroli, razem z Daniel, amerykańską instruktorka nurkowania, bierzemy taksówkę do Kuty ? najsłynniejszej tutejszej plaży. Jest późna noc ale mimo to ruch uliczny jest bardzo ożywiony, kilkuletnie dzieci biegają między autami sprzedając ręcznie robione bransoletki, na poboczach ludzie zajadają się smakołykami z małych grillów rozstawionych na ulicy, z samochodów muzyka gra na cały regulator? Za każdym razem gdy się zatrzymujemy na światłach, ktoś wrzuca nam do środka taksówki ulotki z reklamami salonów kosmetycznych, masarzy, lekcji surfowania. Istne szaleństwo, zważywszy że jest prawie północ.
Po kilkunastu minutach jesteśmy już w Kuta. Wzdłuż plaży ciągnie się rząd luksusowych hoteli, ale wystarczy skręcić w małe boczne uliczki, żeby znaleźć tanie guest housy. Zatrzymujemy się w jednym z nich, pokój dwuosobowy z prywatną łazienką i wiatrakiem kosztuje 4 dolary. W drzwiach nie ma zamka, ale Daniel zawiesza w nich swoją kłódkę i już możemy spać spokojnie.
Po śniadaniu (bananowe omlety polewane miodem to najpopularniejszy posiłek na wyspie), idziemy na plażę. Cała droga szczelnie wypełniona jest bazarami z krzykliwymi sprzedawcami. Przeważnie oferowane są w nich podróbki markowych towarów, ale można też znaleźć rzeczy o wiele bardziej atrakcyjne. Balijskie rękodzieło można kupić tutaj za bezcen, piękne misy z drzewa cynamonowego lub z kokosa, biżuterię z muszelek czy wyroby ze srebra.
Dodaj komentarz