Kuta
Mekka klubowiczów i surferów

Autorka: Anna Kiełtyka
Kuta już dawno przestała się kojarzyć z relaksem i duchowością Bali. Teraz to mekka ale klubowiczów i surferów. Warto tutaj przyjechać żeby się zabawić, potańczyć w jednym z kilkudziesięciu klubów, zrobić tanie zakupy.
fot: Anna Kiełtyka
Kuta. Mekka klubowiczów i surferów
To z czego zawsze słynęła Kuta to przede wszystkim długa piaszczysta plaża. Niestety dziś niewiele już z niej zostało. Ulokowana tuż przy ruchliwej drodze, wypełniona po brzegi turystami i natrętnymi tubylcami próbującymi zarobić na wszystkie możliwe sposoby, nie ma już nic wspólnego z relaksem i pięknem.
To już 10 lat! Materiał został zamieszczony w naszym portalu ponad dekadę temu.
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!

Przez duże opóźnienie samolotu dolatuję na Bali późnym wieczorem. Lotnisko w Dempasar, stolicy wyspy, przypomina bazar w piątkowe południe, jest głośno i chaotycznie.

Ktoś ciągnie mnie za bluzkę zachęcając do wymiany pieniędzy, ktoś inny próbuje wyrwać plecak, oferując tani transport, drogę tarasuje mały chłopiec wciskający ulotki tanich hoteli, ciężko jest zrobić choćby jeden krok bez ciągłego nagabywania ze strony tubylców. Po dokonaniu wszystkich formalności ? wykupieniu wizy i przejściu dokładnej kontroli, razem z Daniel, amerykańską instruktorka nurkowania, bierzemy taksówkę do Kuty ? najsłynniejszej tutejszej plaży. Jest późna noc  ale mimo to ruch uliczny jest bardzo ożywiony, kilkuletnie dzieci biegają między autami sprzedając ręcznie robione bransoletki, na poboczach ludzie zajadają się smakołykami z małych grillów rozstawionych na ulicy, z samochodów  muzyka gra na cały regulator?  Za każdym razem gdy się zatrzymujemy na światłach, ktoś wrzuca nam do środka taksówki ulotki z reklamami salonów kosmetycznych, masarzy, lekcji surfowania. Istne szaleństwo, zważywszy że jest prawie północ.

Po kilkunastu minutach jesteśmy już w Kuta. Wzdłuż plaży ciągnie się rząd luksusowych hoteli, ale wystarczy skręcić w małe boczne uliczki, żeby znaleźć tanie guest housy. Zatrzymujemy się w jednym z nich, pokój dwuosobowy z prywatną łazienką i wiatrakiem kosztuje 4 dolary. W drzwiach nie ma zamka, ale Daniel zawiesza w nich swoją kłódkę i już możemy spać spokojnie.

Po śniadaniu (bananowe omlety polewane miodem to najpopularniejszy posiłek na wyspie), idziemy na plażę. Cała droga szczelnie wypełniona jest bazarami z krzykliwymi sprzedawcami. Przeważnie oferowane są w nich podróbki markowych towarów, ale można też znaleźć rzeczy o wiele bardziej atrakcyjne. Balijskie rękodzieło można kupić tutaj za bezcen, piękne misy z drzewa cynamonowego lub z kokosa, biżuterię z muszelek czy wyroby ze srebra.

Czytaj dalej - strony: 1 2

Poczytaj więcej o okolicy:

 
Dodaj komentarz
(Dozwolone typy plików: jpg, gif, png, maksymalny waga pliku: 4MB.)
(wymagany, niepublikowany)
Wszystkie materiały zamieszczone na naszym portalu chronione są prawem autorskim. Możesz skopiować je na własny użytek.
Jeśli chcesz rozpowszechniać je dla zysku bez zgody redakcji i autora – szukaj adwokata!
Zamknij