Rzym
Ojcowizna Świętego Piotra

A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
W kontraście do włoskiej północy, z jej niesamowicie barwną mozaiką państw i państewek, księstw i księstewek, włoskie południe, tworzone przez Neapol i Sycylię, stanowiło strefę jednolitą bądź względnie jednolitą, politycznie w formie królestwa, ewentualnie w zależności od punktu widzenia dwóch królestw, Regno di Sicilia i Regno di Napoli. One z kolei brały miejsce pośród królestw w monarchicznej hierarchii Europy najbardziej prestiżowych.
Egzotyczny skansen?
Jakkolwiek aktywny gracz na scenie politycznej Północy skłaniało się Stato Ecclesiastico od strony ekonomiczno-społecznej wyraźnie ku Południu. Przez całe swe istnienie plasowane w gronie najuboższych państw półwyspu było również jednym z najgorzej we Włoszech administrowanych (bo też i sama natura władzy duchownej zdaje się zsuwać na dalszy plan zarząd sprawami tego świata). Na zewnątrz zbytnio nie odstając od innych państw, o wszelkich państwowości atrybutach, przykładowo z własną walutą, z własną armią, prowadzące własne wojny, zawierające i zrywające własne sojusze wojskowe, i tak dalej, zaczęło Stato della Chiesa z czasem wzbudzać ambiwalentne odczucia. Zaś teoretykom osiemnastowiecznego Oświecenia jawiło się już wprost jako egzotyczny skansen, klasyczne zaprzeczenie wszystkiego, co w ich modernistycznej wizji świata mogło uchodzić za wartościowe.
Sama pontyfikalna stolica, miasto pod każdym a każdziutkim nieomal względem niezwyczajne, inne od wszystkich, wielkością ustępując nie tylko Neapolowi, liderowi na półwyspie przez całe długie wieki, ale też i Wenecji, roiła się od księży i zakonników, tudzież masy innych osób tak czy owak powiązanych z kościołem, żyjących z kościoła albo na łasce kościoła. Było to miasto z tabunami klientów uwieszonych klamek na purpuracich dworach, z gromadami wszelkiej maści sług i posługaczy, lokajów i kamerdynerów, z nieprzebranymi tysiącami a tysiącami żebraków. By już nie wspomnieć o nadreprezentacji wytwornych kurtyzan oraz zwykłych prostytutek, wynikającej z obecności dochowujących celibatu mężczyzn, stąd też w onej sytuacji niezbędnych. Nadto przy okazji ogłaszanych przez kościół rozmaitych jubileuszy nawiedzały Święte Miasto tłumy pielgrzymów, i bez tego zawsze przecież tutaj mnogich, przewyższając liczbę stałej ludności.
Krótko mówiąc był Rzym miejscem w nowożytnym a później oświeceniowym oglądzie bezproduktywnym, gdzie zdaniem Monteskiusza wszystkim wiodło się dobrze z wyjątkiem tych, którzy pracują (albo zajmują się handlem). Nie lepiej z takiego punktu widzenia wypadała rzymska prowincja. Senna, zastygła w bezwładzie i marazmie, tu i ówdzie trapiona malarią (Campagna Romana, Maremma Laziale). Oznaki poprawy dawały się dostrzec dopiero w portowej Ankonie (przez SP przejętej 1532). Zaś względna zamożność ziem emiliańsko-romaniolskich to refleks tej z północnej strony Padu. Rzecz jasna zupełnie odwrotna była percepcja Stato Ecclesiastico u wyznawców papizmu. Im jawiło się ono czymś na obraz idyllicznie niebiańsko-rajskiej krainy opływającej błogostanem i szczęśliwością (nb. poglądy takie można wśród Włochów spotkać i dziś).
Nie zaszkodzi tu wspomnieć o podatkach w pewnych okresach dużo mniejszych w SP niż gdziekolwiek indziej. Poddanym władcy z potrójną koroną nie żyło się chyba jednak najgorzej. W każdym razie papieskie państwo rzadziej niż inne na półwyspie targane było rozmaitymi przejawami niezadowolenia społecznego. Kierowane przez wąską elitę kościelną, po części zakorzenioną w lokalnych możnych rodach, nie było SP bynajmniej jedyną teokracją w dziejach ani Włoch ani reszty Europy. Różniste kościelne państewka egzystowały na przykład w obrębie SRI-HRR. Papieskie było jednak dla nich na wielu płaszczyznach pewnym pierwowzorem (przy oczywista niewspółmiernej randze). Generalnie tworzyło nie tyle bazę dla pozycji kościoła w Europie i na świecie, co raczej reprezentacyjną oprawę dla papiestwa.
Dodaj komentarz