Tajpej
Skarby chińskich cesarzy… na emigracji
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Kapusta i słonina… wyrzeźbione w nefrycie
Najsmakowitsze ze względu na ewentualne skojarzenia, naprawdę uważane za najcenniejsze skarby w tych ogromnych zbiorach, trochę szokujące są dla ludzi z innych kręgów kulturalnych. Pierwszy z nich, reprodukowany wszędzie, to około 18-20 cm wysokości… kapusta pekińska z nefrytu z siedzącym na niej pasikonikiem, na jadeitowej podstawie. Wyrzeźbiona precyzyjnie w tak niezwykłym kolorystycznie kamieniu. Od dołu niemal biała, w górze – tak jak to warzywo – zielona. Z również naturalnej barwy pasikonikiem. Reprodukuję ją z muzealnej ulotki, niestety jednobarwnej.
Drugi podobny skarb, to również wyrzeźbiony w niezwykle wiernie dobranym nefrycie, kawałek… słoniny z grubą skórą, na złotej podstawce. Rzeczywiście nikt inny takich skarbów mieć nie mógł. Znalezienie podobnych kawałków kamienia i powtórzenie tych rzeźb graniczyłoby z cudem. Cóż wobec nich znaczyły dla władców ówczesnych Chin skrzynie pełne złota, pereł czy najdroższych kamieni szlachetnych… Każdy mając odpowiednią ilość pieniędzy mógłby je posiadać. Ale takiej, nefrytowej kapusty pekińskiej czy kawałka słoniny tak wiernie wykonanych, że aż proszących się o skosztowanie – nikt inny poza cesarzem!
Nie tylko sale muzealne
Narodowe Muzeum Pałacowe ma, poza salami ekspozycyjnymi i ogromnymi, klimatyzowanymi magazynami wykutymi w skałach przylegającej do niej góry, także zaplecze dla zwiedzających. Audytorium multimedialne, odrębny duży kompleks budynków administracji, biblioteki, warsztatów. Oczywiście także restauracje, kawiarnie, wspomniany duży sklep, służbę dla niemowląt i dzieci, system ułatwień w poruszaniu się osób niepełnosprawnych. Jedynym miejscem wewnątrz, w którym wolno fotografować, jest hol na paterze, z wielką rzeźbą pierwszego prezydenta Republiki Chińskiej, Sun Jat-sena. Niemal bez przerwy oblężoną przez tłumy ludzi pragnących się przy niej sfotografować. Na zewnątrz gmachu można to robić bez ograniczeń…
Na koniec… rozczarowanie…
Zbiory są rzeczywiście oszołamiające. Ale już zwiedzając muzeum czułem narastający niedosyt i rozczarowanie, które po wyjściu na zewnątrz pogłębiło się. Spodziewałem się, oczekiwałem wręcz, czegoś więcej. Pełniejszej, bardziej sensownej ekspozycji. Możliwości oglądania tych skarbów w spokoju – tak jak w chińskich muzeach kontynentalnych. Nie zaś w tłumach, pośpiechu, niemal gonitwie z jednej sali do drugiej.
Dodaj komentarz