Stoh
Stare słupki na granicznej górze
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Wędrując przez dość bezludne góry wyobrażamy sobie spotkanie z niedźwiedziem. To pewnie możliwe, ale nie przyzwyczajajmy się do tej myśli. Zwierz, nieprzyzwyczajony do turystów, głupi nie jest i wie, że od człowieka może spodziewać się tylko zła. Chowa się więc, jak może. Zupełnie poważnie trzeba się natomiast liczyć ze spotkaniem z pogranicznikami. Raczej nic złego nas z ich strony nie czeka. Kontrola dokumentów, czy to na dole, przy schowanej w dolinie strażnicy, czy tu, na granicznej ścieżce, i ostrzeżenie, by nie przechodzić na drugą stronę, bo Ukraińcy łapią, albo żądają pieniędzy. Polacy, których spotkaliśmy po drodze opowiadali o podobnych kłopotach. Nas nic takiego nie dotknęło. Podejrzewam zresztą, że wędrując po przeciwnej, ukraińskiej stronie grzbietu, można się spotkać z podobnymi ostrzeżeniami.
Najwyższym wzniesieniem Gór Marmaroskich jest Fărcăul, położony nieco w bok od głównego, granicznego grzbietu. ładna i widokowa góra. I warto na nią wejść, jak na najwyższy szczyt przystało. Ale najciekawszym, z przyczyn sentymentalnych tylko, jest niewyględny, zalesiony prawie pod wierzchołek Stoh (Stogul). To na tym, sięgającym 1653 m wzniesieniu zbiegały się przed II wojną światową trzy granice: rumuńska… czechosłowacka i… polska. Rumunia pozostała w tym miejscu gdzie była, Czechosłowacji już nie ma, Słowacja i Polska straciły ziemie na rzecz wyzwolicieli. Na szczycie do tej pory, obok współczesnych słupków rumuńskiego i ukraińskiego stoi okrągły, trójdzielny betonowy słup, wyznaczający przebieg dawnych granic. Pamiątką po rubieży Kraju Rad, jest jeszcze teraz widoczny doskonale pas ziemi, oranej kiedyś codziennie przez całe dziesięciolecia. Teraz też chyba trochę pełni swoją funkcję, choć nikt nie ma pary orać jej co rano. Z wierzchołka Stoha roztacza się przepiękny widok na Góry Rodniańskie po rumuńskiej stronie i Czarnohorę z Howerlą i Popem Iwanem po ukraińskiej.
Warto wiedzieć
Ogromną atrakcją Gór Marmaroskich jest przejazd wąskotorową kolejką w głąb doliny rzeki Vaser. Pociąg snuje się niemiłosiernie przystając co chwilę, czy to z przyczyn technicznych, czy towarzyskich. Jest więc dużo czasu na podziwianie widoków. Tam i z powrotem można obrócić w ciągu jednego dnia, ale trzeba zdążyć na start w Vişeu de Sus przed ósmą rano.
tekst ukazał sie w magazynie Wasze Podróże
Dodaj komentarz