Halong bay
Tysiące wysp w słońcu i we mgle

Autorka: Anna Kiełtyka
Statki to trochę pływające skanseny, stare, drewniane, rzeźbione w środku. Każdy dostaje dwuosobową kajutę z prywatną łazienką. Ja będę dzielić swoją ze starszą amerykanką, która pomimo siedemdziesiątki na karku podróżuje z plecakiem dookoła świata.
fot: Anna Kiełtyka
Halong bay. Tysiące wysp w słońcu i we mgle
Przez pół pierwszego dnia nadrabiamy widoki, które straciliśmy brodząc cały ranek we mgle. Po południu mamy okazję lepiej przyjrzeć sie okolicy, pływając kajakiem.
To już 10 lat! Materiał został zamieszczony w naszym portalu ponad dekadę temu.
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!

Scena jak z horroru. Samotny statek przebija się przez gęstą mgłę. Zupełnie jakby wokół parowało mleko, nie widać nawet masztu, jest zimno, wilgotno, nieprzyjemnie. Gdy tracę już nadzieję że cokolwiek uda mi się zobaczyć, mgła zaczyna powoli opadać, a wokół jak wyrasta tysiące skał, tworząc swego rodzaju labirynt. Wygląda to tak pięknie że aż nieprawdziwie. 

Z Hanoi do zatoki Halong Bay jedzie się kilka godzin. Po drodze temperatura zmienia się błyskawicznie. Z gorącej stolicy przenosimy się na wietrzne i zimne wybrzeże morza południowochińskiego. Dwa kolejne dni spędzę na statku dryfującym pomiędzy skalnymi wysepkami których jest tutaj aż 1900. W 1994 roku to miejsce zostało wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO.

Statki to trochę pływające skanseny, stare, drewniane, rzeźbione w środku. Każdy dostaje dwuosobową kajutę z prywatną łazienką. Ja będę dzielić swoją ze starszą amerykanką, która pomimo siedemdziesiątki na karku podróżuje z plecakiem dookoła świata. Wszystkie kajuty znajdują się pod pokładem, na górze jest część wspólna z telewizorem i jadalnią. Na dachu ulokowany jest mały taras z leżakami, ale ponieważ słońca jest jak na lekarstwo, miejsce to służy przede wszystkim jako pole obserwacyjne.

Przez pół pierwszego dnia nadrabiamy widoki, które straciliśmy brodząc cały ranek we mgle. Po południu mamy okazję lepiej przyjrzeć się okolicy, pływając kajakiem. Zarówno dla mnie jak i dla Malezyjczyka Javiera jest to kajakowy debiut. Na początku nie idzie nam zbyt imponująco, łącznie z wpadką, kiedy przypadkowo wylądowaliśmy na trasie statku który głośnym klaksonem próbował nas ostrzec przed kolizją. Ale z każdym machnięciem wiosła idzie nam coraz lepiej. Zwłaszcza, że pływamy we wręcz luksusowych warunkach: na głodnych i spragnionych kajakarzy czekają pływające sklepy, gdzie można kupić coś do picia albo jakąś przekąskę.

Zwiedzanie okolicy kajakiem to doskonały pomysł, można opływać skały, podpływać do nich na wyciągniecie ręki, ale też jest to niewątpliwie świetna zabawa. Pod koniec dnia, razem z innymi uczestnikami rejsu urządzamy wyścigi. Niestety wieczorem na okolicę znowu spada mgła, rozczarowując tych którzy czekali na malowniczy zachód słońca nad rozrzuconymi na morzu skałami.

Drugiego dnia rejsu, płyniemy na jedną z wysp żeby przyjrzeć się z bliska kilkunastometrowej jaskini, którą przez lata wydrążyły woda i wiatr. Grota jest potężna, zachwyca kształtem i kolorami, ciągnie się na parę kilometrów i jest wysoka na kilkanaście metrów. Po południu wspinamy się jeszcze na najwyższy punkt wyspy. Skalne schody są już mocno schodzone, dlatego trzeba wyjątkowo uważać, żeby nie ześliznąć się po nich w dół. Widok z góry jest oszałamiający, tysiące skał rozrzuconych po całej zatoce.

Nazajutrz z samego rana wracamy na ląd. Niestety, tak jak pierwszego dnia, tak i teraz mgła postanowiła ukryć przed nami zatokę. Zza gęstego mleka nie widać absolutnie nic, ale dzięki temu Halong Bay nabiera jeszcze większej tajemniczości?

 
Dodaj komentarz
(Dozwolone typy plików: jpg, gif, png, maksymalny waga pliku: 4MB.)
(wymagany, niepublikowany)
Wszystkie materiały zamieszczone na naszym portalu chronione są prawem autorskim. Możesz skopiować je na własny użytek.
Jeśli chcesz rozpowszechniać je dla zysku bez zgody redakcji i autora – szukaj adwokata!
Zamknij