La Paz
Bazar Wiedźm w boliwijskiej stolicy
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Handel jest ulubionym zajęciem i źródłem dochodów wielu mieszkańców boliwijskiej stolicy – La Paz. Nie brak w niej luksusowych sklepów, ale prawdziwe życie handlowe toczy się jednak na bazarach, targowiskach lub po prostu – na ulicach.
Nawet tak reprezentacyjne, jak aleje 16 Lipca i Santa Cruz, wypełnione są straganami z pamiątkami, napojami, żywnością, tanimi zegarkami, okularami słonecznymi, książkami, artykułami chemii gospodarczej i chyba wszystkim, co może być przydatne na co dzień. Handlują Indianki – cholas w barwnych strojach, które nie są tu „cepeliadą” dla turystów, lecz codziennym ubiorem, gdyż identyczne spotykałem daleko w górach, przy codziennej pracy.
Dziewice z przeceny, czyli kapelusik informuje o wszystkim
Na plecach mają bardzo często zawiniątko z dzieckiem, na głowie zaś obowiązkowo narodowy strój: kapelusik-melonik. To nakrycie głowy nie tylko chroni przed słońcem czy chłodem, ale przede wszystkim informuje z jakiego plemienia jest jego nosicielka – o tym świadczy kolor – odmiana brązu, beżu czy czerni, ale także czy jest mężatką, czy kobieta wolną. Te pierwsze noszą bowiem kapelusiki umieszczone równo na głowie. Niewiasty wolne filuternie przekrzywione na lewe bądź prawe ucho. Nikogo tu nie dziwi, że osoba deklarująca położeniem melonika, że jest wolna, ma na plecach niemowlaka.
Niewiasty grube, więc zamożne
I jeszcze jeden, godny odnotowania szczegół kobiecej indiańskiej garderoby: tutejsze niewiasty wydają się niezwykle grube w porównaniu np. z kobietami ubranymi nie w stroje tradycyjne, lecz europejskie. Powoduje to fakt, że nakładają po kilka, z reguły po 6-8 spódnic z wełny, jedna na drugą. To oznaka, podobno, zamożności, zwyczaj, ale także ochrona przed zimnem. Indianki-handlarki sprzedają bowiem na ulicach lub placach przez większość doby, niestety na to samo skazane są ich dzieci.
Tę samą handlarkę widziałem „na posterunku pracy” w pobliżu naszego hotelu w gorące południe, późnym wieczorem, a wreszcie – gdy wyjeżdżałem na daleką wycieczkę – śpiącą obok straganu o czwartej rano. W temperaturze tylko nieznacznie powyżej zera. W nocy spada ona zresztą poniżej tej granicy, o czym świadczyły zamarznięte jeszcze kałuże. Poprzedniego dnia w południe było zaś 30 stopni C.
Handel uliczny kwitnie wszędzie gdzie są potencjalni nabywcy. Poza dzielnicami mieszkalnymi dla bogaczy, gdyż te są silnie strzeżone: kratami, drutami kolczastymi, solidnymi drzwiami i zamkami. Nierzadko przed siedzibami ludzi zamożnych, przemykających do domów i miasta drogimi samochodami, czuwają dodatkowo ochroniarze.
Doskonały pomysł z tym kapelusikiem.
he he!