San Juan Chamula
Katolicyzm oraz indiańskie rytuały

A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Kremowej barwy, niemal biały fronton kościoła oświetlony palącymi promieniami popołudniowego słońca odcina się od niemal granatowego w jego tle nieba. Tylko majolikowe zielone kafelki dookoła drewnianych drzwi, okna w głębokiej niszy nad wejściem oraz drobne, również zielone detale kontrastują z tą bielą.
Wchodzę pokazując bilet, bo dla obcych wstęp jest płatny i znajduję się w niezwykłym świecie. Czegoś takiego jeszcze nie widziałem. Całą posadzkę pokrywa kilkucentymetrowa warstwa siana, igieł sosnowych i chrustu. Stoi na niej kilkanaście stołów z płonącymi lampkami i świecami. Dookoła na posadzce siedzą w małych grupkach, przy świecach, mężczyźni, ich kobiety i dzieci. Jedzą, popijają mocny alkohol pox pędzony z trzciny cukrowej lub napoje orzeźwiające. Wielu indywidualnie modli się przed licznymi ołtarzami i kapliczkami w sposób żarliwy, ale niekiedy jak gdyby spierając się, lub nawet głośno dyskutując z bogiem czy świętym do którego zwracają się o łaskę.
Zarżnąć kogutka dla Najświętszej Panienki
Indianki w trakcie modlitwy składają na posadzce ofiary zawinięte w stare gazety. Rozbijają jajka sprawując nad nimi jakieś czary. Zarzynają kogutki czy kury pryskając ich krwią dookoła. A wszystko to polewają jakimiś płynami z butelek. Powoli, z zaciekawieniem, ostrożnie aby nie przeszkadzać odprawiającym rytuały, obchodzę ołtarze: główny i boczne oraz kapliczki umieszczone na wewnętrznych ścianach świątyni. Doliczyłem się ich 26, poświęconych Najświętszej Panience oraz różnym świętym. W tym dwa ku czci Dziewicy (Virgen) Marii Magdaleny. W tym pełnym niesamowitej atmosfery i mistycyzmu miejscu przesiąkniętym dymem świec i zapachem krwi, nagle usłyszałem dzwonek telefonu komórkowego. I młody Indianin stojąc tyłem do głównego ołtarza zaczął swobodną rozmowę.
Nieskażone miasteczko
Ta niezwykła świątynia znajduje się w niespełna 3,5-tysięcznym miasteczku San Juan Chamula zamieszkanym od setek lat przez Indian plemienia Tzotzil, jednego ze szczepów Majów. To jedna z dwu czy trzech osad niemal nieskażonych przez hiszpańskich najeźdźców. Tutejsi mieszkańcy posługują się od pokoleń głownie swoim językiem. A blisko 60% ludności, w tym niemal 90% dzieci w wieku do 9 lat w ogóle nie mówi po hiszpańsku. Stojący przy rynku kościół jest pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela. Zaś patronkami miasteczka są święte: Marta i Maria Magdalena. W dni tych patronek odbywają się pielgrzymki i procesje, w których noszone są obrazy z ich wizerunkami.
Dodaj komentarz