Bochnia
Co to znaczy trasa ekstremalna?

A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Zabytkowa kopalnia soli w Bochni oprócz standardowej trasy turystycznej oferuje także możliwość zwiedzania kopalni trasą historyczną lub trasą przyrodniczą.
Trasa historyczna określana jest na stronie internetowej kopalni jako ekstremalna wymagająca dobrej kondycji fizycznej. Nic dziwnego zatem, że miałem poważny dylemat kiedy kolega zaproponował wycieczkę tą trasą. Mam swoje lata i swoje dolegliwości, więc może to nie dla mnie? Zastanawiałem się długo studiując w Internecie informacje na temat trasy i wypytując o szczegóły biuro kopalni. Ostatecznie zdecydowałem się jechać, kiedy zauważyłem, że początek trasy jest znacznie wyżej niż jej koniec, a zatem jest „z górki”. Dlatego mogę poniżej podzielić się wspomnieniami z tej trasy.
Wejście
Wszystko zaczęło się banalnie od zbiórki w poczekalni dla turystów przy szybie „Campi”. Tutaj gromadzą się wszyscy turyści zamierzający zwiedzać kopalnię. Nastrój zmienił się jednak radykalnie kiedy otrzymaliśmy ekwipunek przeznaczony dla osób wybierających się na trasę historyczną. W białych kombinezonach, w kaskach, z lampami górniczymi, z pochłaniaczami i maskami przeciwgazowymi, a do tego w maskach covidowych wyglądaliśmy naprawdę ekstremalnie. Potem przejazd do szybu „Sutoris” (Szewca), szkolenie w zakresie obsługi pochłaniacza i maski a następnie schodzimy po schodach w głąb szybu. Trwa to dość długo ale w końcu schody się kończą i jesteśmy w chodniku kopalni.
Trasa
Trasa zaczyna się w przestronnym chodniku, podobnym do tych na standardowej trasie turystycznej. Jest oświetlenie elektryczne, pod nogami tory kolejki kopalnianej, ale nieużywane. Dalej przekonujemy się, czym się różni trasa historyczna od tej standardowej. Idziemy przez surowe wyrobiska w minimalnym stopniu przystosowane dla ruchu turystów. Chodniki są nieoświetlone, wąskie, co chwila zmiana kierunku. Bez przewodnika zginęlibyśmy marnie w tym labiryncie. Ale przewodnik jest z nami. Pokazuje nam drewniane konstrukcje (kaszty) podpierające stropy wyrobisk; tamę zabezpieczającą chodnik przed zalaniem, zbudowaną z użyciem końskiego nawozu. Objaśnia nam jak wyglądała praca górników. Weryfikuje przy tym znacznie moje wyobrażenia na ten temat.
Szczególne wrażenie robi niskie i silnie pochyłe wyrobisko. Nie brakuje też wrażeń natury przyrodniczej. Silnie pofałdowane warstwy osadów fliszowych, wśród których występują minerały towarzyszące soli kamiennej; nacieki solne zwisające ze stropu chodnika, a także cieniutkie kryształy soli kamiennej zwane „włosami św. Kingi”. Próbuję robić zdjęcia, ale są z tym problemy bo na światło czołówki na kasku i lampa błyskowa to za dużo, a sama czołówka to za mało. Na naukę nie ma czasu bo trzeba podążać za grupą. Na niektórych zdjęciach coś jednak widać.
W pewnym momencie docieramy do miejsca, które sprawia, że trasa faktycznie nie jest dla każdego. Schodzimy ciągiem czterech lub pięciu drabin pokrytych drobno wykrystalizowaną solą. Otwory wejściowe mają takie rozmiary, że osoby otyłe mogą się po prostu nie zmieścić. Nasza grupa przechodzi jednak bez problemów. Dalej już jest łatwiej. Trasa kończy się w kaplicy św. Kingi, która jest już na trasie standardowej. Na powierzchnię wyjeżdżamy tą samą windą, która wozi turystów „standardowych”.
Podsumowanie
Według mnie określanie trasy historycznej przymiotnikiem „ekstremalna” jest pewną przesadą. Wymagania, które stawia turystom to ok. 3 godzin marszu bez odpoczynku, przerwy na posiłek i bez możliwości skorzystania z toalety. Do tego trzeba się zmieścić we wspomnianych otworach nad drabinami. Sądzę, że większość turystów wędrujących pieszo szlakami Beskidów podoła tym trudnościom. Trasa jest tego warta nie ze względu na ekstremalne przeżycia ale ze względu na jej autentyzm tzn. możliwość zobaczenia prawdziwych śladów pracy dawnych górników. Tym bardziej, że naszym przewodnikiem był były górnik. Polecam ją zatem tym, którzy cenią ten autentyzm wyżej niż instalacje multimedialne trasy standardowej.
Dodaj komentarz