Szczecin
Czy powróci Manzelbrunnen?
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
W holu Muzeum Narodowego na Wałach Chrobrego eksponowany jest gipsowy model pomnika zwanego potocznie Sediną, wykonany na zlecenie stowarzyszenia „Kupcy dla Szczecina” przez Adama Myjaka i Janusza Pastwę w skali 1:4.
Pomnik nie istnieje. Zaginął w czasie wojny i przyjmuje się, iż jak wiele innych pomników potraktowany został jako cenny złom na armaty. Prezentowany model to część akcji odbudowy pomnika, jego rekonstrukcji.
Sedina była prawdopodobnie dziełem życia Karla Ludwika Manzla wykonanym przez niego w latach 1894-98. Pomnik odsłonięto 23 września 1898 r. przy okazji uroczystości otwarcia nowych basenów portowych na Łasztowni, w której uczestniczył sam cesarz Wilhelm II.
Manzelbrunnen czyli fontanna Manzla – bo tak nazywana była kompozycja, w której rzeźbę ustawiono na stosie głazów wykonanych z czerwonego piaskowca, górujących nad basenem, do którego spływała woda – znajdowała się u szczytu obecnego placu Tobruckiego, przy drodze z dworca kolejowego do centrum miasta. Obecnie w tym miejscu na ocalałej konstrukcji basenowej umieszczona jest ogromna kotwica.
Manzelbrunnen wraz ze skałami miała wysokość około 8,5 metra, sama rzeźba – około 6,3 metra, a postać żeglarki – 4,5 metra. Manzelbrunnen była symbolem miasta – symbolem żeglugi i handlu. Witała przyjezdnych, widniała na niezliczonej ilości serii widokówek ze Szczecina „Grüss aus Stettin”, ozdabiała bibeloty, turystyczne upominki – a Sedina dała nazwę wielu firmom i ich wyrobom. Była miejscem spotkań, tłem pamiątkowych fotografii. Pisano o niej wiersze. Bez wątpienia promowała miasto, była jego niepisanym herbem.
Symbolika rzeźby przedstawiana jest następująco: wsparta na kotwicy, z ożaglowaniem ułożonym na ramieniu kobieca postać – personifikacja żeglugi, stoi na statku zwanym kogą – symbolem bogactwa miast Hanzy. Koga z Gryfem na dziobie i herbem na rufie jest alegorią Pomorza. Postać siedząca na dziobie i patrząca w dal (w przyszłość?) to Merkury – bóg handlu, ryba – jedno z wcieleń Trytona prowadzi statek do celu, męska postać przy rufie to symbol siły (być może siły morza), po przeciwnej stronie jedna nimfa wylewa z muszli wodę, druga prowadzi ster.
A sam plac Tobrucki dzisiaj niczym szczególnym nie zachwycałby, gdyby nie jego ciekawe obsadzenie: cztery cisy pospolite krótkoigielne mające około 5,5 metra wysokości, cztery dęby szypułkowe, dwa buki zwyczajne czerwonolistne, lipa szerokolistna, klon srebrzysty i klon polny, duma placu – dwa potężne orzechy czarne, pochodzące z czasu Manzelbrunnen. Kotwicę otaczają krzewy budlei skrętolistnej. Nad placem dominuje potężny budynek ratusza (od strony zachodniej), od strony wschodniej gmach poczty. Obydwa budynki wybudowane z czerwonej cegły pochodzą z końca XIX w. To zielony skwer położony na naturalnym skłonie terenu, otoczony ulicami Dworcową, Św. Ducha i biegnącą łukiem ulicą Nową.
Warto wiedzieć
* Ponad dziesięć lat trwały poszukiwania oryginału.
* Wciąż pojawiają się pytania: zrekonstruować pomnik czy też nie? Emocje chwilami sięgają szczytu, trwa wymiana argumentów za i przeciw na Portalu Miłośników Dawnego Szczecina. Nieistniejąca Manzelbrunnen jest obecna w każdym współczesnym wydawnictwie o Szczecinie.
Bardzo ciekawe. To strasznie budujące, taki powrót do przeszłości, która była… jakkolwiek było potem…
Nie jestem przekonany, czy odbudowa tego co tam kiedyś było, ma sens. Nie niszczyć – tak. Utrzymywać w jak najlepszym stanie – tak. Ale czy odbudowywać to, co zmiotła historia? Stało się i już.
Ten region tak ma. Według mnie problem tkwi w tym, czy powinno się odtwarzać coś, co nie istnieje .Inne miasto, a przede wszystkim inni mieszkańcy. Powinniśmy raczej stworzyć coś równie osobliwego, lubianego, podziwianego, promującego … etc. naszego. Chyba stać nas na to, aby wyjść poza przysłowiową siermiężność.Trzeba oczywiście konserwować znaki przeszłości i dbać o istniejącą spuściznę, utrzymywać niejako wielowiekowe budowanie charakteru miasta, w którym się żyje. Jest w Szczecinie program „Szczecin Pływający ogród 2050” z logo w kolorach niebieskim (woda) i zielonym (zieleń miasta), albowień zieleń i woda zajmują ponad połowę powierzchni miasta – powstają, niektóre bardzo ciekawe – projekty zagospodarowania przestrzennego, z wykorzystaniem istniejacych walorów. To nieskończone pole do popisu. Tylko, czy ja doczekam prawie setki, aby ujrzeć zatkaną wiechę?
Tak właśnie sobie to wyobrażam. Budować, nie niszcząc. Tylko czy my to potrafimy? U nas zawsze jest tak: albo zniszczyć doszczętnie, albo popaść w egzaltację.
No i klamka zapadła. Miejscy rajcy przegłosowali, że pomnik powstanie. Referendum na ten temat nie było, nikt nie przejął się publicznie, w prasie i wydawnictwach głosami sprzeciwu. Jak silne musiało być lobby Sediny, skoro po wielu latach jest taka decyzja. Ponieważ z pomnika Manzelbrunnen nie został nawet paznokieć, nie będzie to rekonstrukcja, lecz replika oryginału, którego nie ma. Swoją drogą to odgrzewanie świadczyć może o miałkości rzeźby polskiej XX. w.- czyli, nic lepszego nie wykonamy?
Ale… bo się gubię! To w końcu dobrze, czy to żle, że postawią ten pomnik?