Hue
Jak się odnaleźć na wietnamskiej ulicy
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Zwiedzanie odstawiamy na motorach. Tutaj nie ma taksówek, albo zdarzają się rzadko, więc pozostaje motor. I żeby zobaczyć grobowce wietnamskich cesarzy w Hue, wynajęłyśmy ten motor.
Samemu kierować tu nie sposób. Jest to morze pojazdów jednośladowych, większość bez świateł nocą. Morze ich płynie w obu kierunkach, by na skrzyżowaniu przeciąć się zupełnie na opak. Tutaj umiejętność jeżdżenia nie polega na przestrzeganiu pierwszeństwa – zresztą takie znaki nie istnieją – a na pchaniu się do przodu i omijaniu innych pojazdów. Opcja, że ktoś przepuści, nie istnieje tutaj nawet w zamyśle układających oznakowanie. Dlatego przestrzegają pieszych-cudzoziemców żeby nie przebiegali przez jezdnię ale szli wolno i zdecydowanie patrząc na jadących by dać im szanse wyminięcia!
Jest jedna zasada, której BARDZO przestrzegają – Wietnamczycy jeżdżą wolno. Czy to samochód na trasie (dzisiaj mikrobus), czy motor, nie przekracza 40 km na godzinę. Sporo stoi policji i zwyczajnie się jej boją, widać to było dzisiaj na trasie. Dlatego też te nasze podróże tak długo trwają.
Wietnamczycy są punktualni. Chciałabym podzielić się tym pozytywnym spostrzeżeniem (niestety, nie potwierdzają go inni turyści). Pociąg, autobus, taksówka, gość z biletem… są zawsze o czasie, lub lekko przed. Zupełnym wyjątkiem byli właśnie ci nasi motocykliści w Hue; przyjechali półtorej godziny przed czasem i czekali na nas pod hotelem pucując motory. Zresztą muszę przyznać że wszędzie trzeba być z dużym wyprzedzeniem, wielokrotne sprawdzanie biletów, usadzanie itd., ale odjeżdżają o czasie.
Dodaj komentarz