Bukareszt
Kilka obrazków z dawnych lat
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Byłam w Bukareszcie kilkakrotnie, zawsze krótko, przejazdem. Wspomnienia składają się z wyrywkowych obrazów. W połowie lat 80. w sklepach bukareszteńskich była bielizna z bawełny, artykuły delikatesowe? było to, o czym my zapominaliśmy zalani chodnikową sprzedażą tureckiego badziewia zwożonego na wagę.
A jednocześnie na ulicach Bukaresztu kwitł pokątny handel artykułami niedostępnymi: gdy na dworzec bukareszteński wjeżdżał międzynarodowy pociąg, zjawiali się natychmiast chętni do zakupu papierosów ? jak dziś pamiętam marki Kent ? czy biseptolu. Do tej pory nie wiem, dlaczego akurat biseptolu. Panował ? pozorny może ? porządek w sklepach i miejscach publicznych (na dworzec nie można było wejść bez biletu ? przy wejściu stali umundurowani pilnowacze). Może pozorny, jak pozornością była praca dla każdego. Pomiędzy skrajnościami była przepaść. Pierwszy rekonesans alejami Bukaresztu, szczególnie tam, gdzie mieściły się przedstawicielstwa zagraniczne, pokazał piękną architekturę kamienic, ładną secesję. Tak sobie myślałam, że gdyby trochę je oskrobać, byłyby naprawdę bardzo efektowne.
Na początku lat 90. Bukareszt był tak smutny i szary, jak tylko można sobie wyobrazić skraj nędzy. Ulicami przebiegł czasem szczur. Krawężniki zasypane wiekowym kurzem. Autobusy wiązane na sznurki. W oknach nigdy nie prane firanki, a szyby w kolorze kurzu ? slumsy z najgorszych koszmarów. Na ulicach królowały wyłącznie Dacie (częściej stały niż jechały. Nie mam absolutnie nic przeciwko Dacii ? sama jeździłam oryginalną Dacią 1300 ? to był wóz!
Na alei prowadzącej wprost do pałacu dyktatora, zakończonej fontanną, znaleźliśmy czynną kawiarnię. Próbowano zachować w niej resztki blichtru. Była kawa ? z cykorią, słodka jak ulepek. Był torcik, równie słodki. Byliśmy jedynymi klientami i wyprawiliśmy imieniny. Było miło.
W 2001 r. już było widać zmiany na ulicy. Przyjemne knajpki z elementami wiejskiego folkloru urządzone na dziedzińczykach kamieniczek, poszarpanego starego miasta. Zaludnione cerkiewki. Nawet na dworcu ? choć nadal stójkowi sprawdzali uprawnienia do wejścia na teren stacji ? coś się działo remontowo.
Tak czy owak, Bukareszt wspominam zawsze ciepło. Nie musi się silić na zyskanie miana Paryża Wschodu, czy innej metropolii. Wystarczy, że uda się Rumunom zachować i wyeksponować zdobycze własnej kultury i historii, nawet tej obciążonej bolesnymi wydarzeniami i jałowością życia w drugiej połowie minionego wieku. Najsmutniejsze byłoby odrzucenie i zapomnienie tego krańca Europy.
My to rozumiemy.
Rumunki stosowały biseptol jako środek antykoncepcyjny. Czy był skuteczny? Tego nie wiem.