Sagaing
Klasztor Mahaghandayon… od kuchni
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Trafiłem na wizytę ?dobroczyńców? klasztoru, którzy postanowili zrobić sobie przy okazji reklamę. Osobiście nakładali do miseczek stojących w długich kolejkach mnichów trochę ryżu i coś do niego. Oczywiście w świetle kamer filmowych i telewizyjnych oraz błysku fleszy. Patrząc na to, dla mnie trochę niesmaczne widowisko ?dobroczynności? na pokaz, zastanawiałem się jak to jest możliwe, że przy takiej diecie oraz życiu z jałmużny, spotykam podczas tej podróży, a nawet w tym klasztorze, dobrze, nawet zbyt dobrze odkarmionych mnichów. Z pucułowatymi, lśniącymi policzkami, jak nie przymierzając wielu naszych proboszczów, o biskupach już nie wspominając. Przy czym widzę ich nie tylko w klasztorach lub na ulicach miast i wiosek, ale również w samolotach lokalnych linii?
Co by powiedział Sanepid?
Zanim jednak stanąłem, aby obejrzeć karmienie mnichów i z zawodowego nawyku fotografować to widowisko, obszedłem klasztor, także jego pomieszczenia gospodarcze i kuchenne. Sądzę, że taki obchód dla pracowników europejskich służb sanitarnych zakończyłby się tragicznie zawałami serca lub atakami apopleksji pod wpływem tego, co zobaczyliby. Mnisi, przynajmniej w tym klasztorze, nie tracą czasu na gotowanie. Zajmują się tym okoliczne kobiety. A oni tylko trochę pomagają w przygotowywaniu surowców, później zaś rozdawaniu strawy. Byłem w pomieszczeniu, w którym w dużych kotłach płukali, dosyć niezdarnie zresztą, kawałki kurczaków. Buddyjscy mnisi oczywiście nie zabijają zwierząt, ptaków czy ryb. Ale jak im je ktoś ofiaruje już zabite, albo zrobi to za nich, to dlaczego ? słyszę ? nie mieli by ich zjeść?
Tylko spokój i dyscyplina…
W ogromnej kuchni pod dachem, z metalowymi siatkami zamiast ścian, obejrzałem wielki, zapuszczony piec, jakich już nie znajdzie się u nas nawet w najbiedniejszych wiejskich piekarniach. Ale równocześnie i kotły z nierdzewnej stali. Widziałem przygotowywanie i, jak już wspomniałem, wydawanie posiłków stojącym w karnych kolejkach mnichom. Na długo zapamiętam ich twarze nie wyrażające żadnych uczuć, tylko spokój i dyscyplinę. Chociaż nie wiem, czy wyglądałbym inaczej, powoli posuwając się ku skromnemu obiadowi ? chochli ryżu z dodatkami, w szpalerze gapiących się i bez przerwy pstrykających lub kręcących filmy gości.







Dodaj komentarz