Turystów do Lop Buri przyciąga jednak przede wszystkim duża kolonia małp – jawajskich makak, których setki żyją w jednej z tutejszych świątyń w zespole Phra Prang Sam Yod z XI wieku.
Legenda o początkach Lamphun mówi, że w dalekiej przeszłości miejsce to odwiedził sam Budda w jednym ze swoich wcieleń. I ujęty gościnnością żyjących tu pustelników polecił wybudować miasto.
Z dawnej królewskiej stolicy zachowały się wspaniałe rozległe ruiny i liczne dzieła architektury oraz sztuki. Leżą one około 12 km na wschód od centrum współczesnego miasta Sukhothai w Tajlandii i rozciągają na obszarze ponad 70 km².
Uważany za najpiękniejszy w całym kraju posąg Buddy odlany został w brązie prawdopodobnie w roku 1357, ale zdaniem niektórych naukowców jest starszy i pochodzi być może nawet z XI wieku.
Ayutthaya w Tajlandii jest celem podróży setek tysięcy turystów, bo przez ponad cztery wieki było stolicą najpotężniejszego królestwa Syjamu. A jego zabytki wpisane są na listę UNESCO.
Stłoczeni w kiepskim birmańskim autobusie, telepaliśmy się całą noc po jeszcze bardziej kiepskich drogach. Ale obcowanie z życzliwymi i pogodnymi Birmańczykami było najlepszą, praktyczną lekcją buddyzmu.
Dla mnie ważnym momentem pobytu w klasztorze Drepung były widoki z jego dużego tarasu na dachu. Na Dolinę Lhasy i rzekę Lhasę – dopływ jednej z największych indyjskich rzek, Brahmaputry.
W szczytowym okresie mieszkało tu ponad 10 tysięcy mnichów. W większości byli oni słuchaczami i wykładowcami jednego z trzech, obok Ganden i Sera, wielkich tybetańskich klasztorów – uniwersytetów Gelung.
Klasztor należy do trzech najważniejszych buddyjskich uniwersytetów szkoły Gelung. I ma bogatą, także krwawą historię. Zajmuje obszar blisko 115 tys. m kw. i stał się celem nie tylko pielgrzymek, ale i turystyki.
Jestem przed najświętszym miejscem dla tybetańskich buddystów, świątynią Jokhang w Lhasie. Z hotelu mam tu zaledwie kilka minut spaceru. Będę więc przez parę dni częstym gościem. Z uwagą poznaję ten nowy dla mnie świat.