Toskania
Literackie wątki nad morzem
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Nazwy Piombino i Portoferraio zdają się wskazywać na obecność rud metali, ołowiu i żelaza, eksploatowanych tu już w czasach etrusko-rzymskich, za przyczyną czego w starożytności Elba zwana była zakopconą wyspą. 35-tysięczne miasto Piombino, ongi tworzące własne państwo przedzjednoczeniowe, jest także obecnie ośrodkiem przemysłu metalurgicznego (Stabilimento Siderurgico Piombino).
Silnym wiatrem z Genui
Z silnym północnym wiatrem szliśmy z Genui do Portoferraio na wyspie Elbie. Zaistniała wreszcie możliwość otrzymania ładunku rudy żelaznej z Piombino lub Portoferraio. Zdobycie ładunku dla sześćdziesięcioletniego żaglowca pod nieznaną nikomu na świecie banderą, nie należącego do żadnej kompanii okrętowej utrzymującej stałe kontakty handlowe z firmami maklerskimi, było czymś, co graniczyło z niemożliwością. Musiał tego jednak dokonać kapitan „Lwowa”, jeśli chciał, by okręt żył, by mógł zapracować na nowe liny, nowe płótno żaglowe i materiały do konserwacji, na zakup świeżego prowiantu dla załogi.
Mogliśmy przecież liczyć wyłącznie tylko na własne siły. Idąc pod wszystkimi żaglami, przyglądaliśmy się teraz opisanemu w locji łańcuchowi górskiemu, który „zatonął” kiedyś pomiędzy Piombino i Korsyką. Szczyty gór sterczały z wody w postaci wysp i wyglądały jak bardzo prymitywna dekoracja w amatorskim teatrze. Najwyższy szczyt tego łańcucha stanowiła Monte Capanne na Elbie. Elba, zwana w starożytności przez Greków Zakopconą – od sadzy unoszącej się nad hutami wytapiającymi żelazo – posiadała złoża rudy żelaznej, które znów, jak za czasów Etrusków, były eksploatowane.
Rzuciliśmy kotwicę na redzie największego portu tej wyspy, Portoferraio, i rozpoczęliśmy czekanie na ładunek. Wznowiliśmy nieustające nigdy prace konserwacyjne. Roboty tego typu nie tylko że się nigdy nie kończyły, ale wprost przeciwnie – im bardziej rozszerzaliśmy zakres prac konserwacyjnych, tym więcej mieliśmy styczności z częściami nie zakonserwowanymi (Karol Olgierd Borchardt, Znaczy Kapitan).
O psie, który jeździł koleją
Z miastem Piombino oraz przede wszystkim z sąsiednią kolejową Stazione di Campiglia Marittima, węzłową na Ferrovia Tirrenica, odgałęzieniu do portu w Piombino długości 16 km, związana jest literacka historia psa imieniem Lampo. Samodzielnie przemierzał on pociągami calutkie Włochy od Turynu po Sycylię (coś zatem podobnie jak trzy dekady później kreślący te słowa). Poza beletrystyką włoską został Lampo sportretowany m.in. w pięknym opowiadaniu dla dzieci i młodszej młodzieży autorstwa naszego polskiego pisarza Romana Pisarskiego pt. O psie, który jeździł koleją (Sul cane che viaggiava in treno).
Lampo tragicznie zginął w 1961 roku na rzeczonej stacji Marittima; przy budynku dworcowym stoi niewielki marmurowy pomnik tego psa-kolejarza (cane ferroviere) i psa-podróżnika (cane viaggiatore). A wracając do toskańskiego morza. Kto chciałby na nim pobyć dłużej powinien wypuścić się na Elbę nie z Piombino lecz z Livorno. Wychodzące stąd statki zawijają na wyspy Gorgona i Capraia, cała zaś eskapada trwa kilka godzin. Z kolei Isola del Giglio i Isola di Giannutri osiągalne są z Porto Santo Stefano, ok. 40 km na południe od Grosseto.
Dodaj komentarz